Reklama

Reklama

Reklama video

Sto lat to dopiero początek!

Helena Szymańska z Wólki Plebańskiej w lutym tego roku skończyła 100 lat. Trudno w to uwierzyć, bo energiczna seniorka sama z wdziękiem zauważa, że do setki jeszcze jej dużo brakuje. Przyznajemy rację! Wesoła, uśmiechnięta, w dobrym zdrowiu i kondycji, a w oku nadal błysk, który w latach młodości zapewne zjednał jej niejedno serce – ujmujemy seniorce lat i zgadzamy się, że minęła dopiero kolejna osiemnastka!

Szanowna jubilatka urodziła się jako jedno z bliźniąt 23 lutego 1924 r. w Wólce Plebańskiej. Rodzinne gospodarstwo znajdowało się w pobliżu dzisiejszej remizy i sklepu. Tam spędziła zarówno okres dzieciństwa, jak i wczesnej młodości. Miała pięcioro rodzeństwa, jej brat bliźniak zmarł niedługo po narodzinach. 

Jak przyznaje, bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej, jak to na wsi. Przez trzy lata uczęszczała do szkoły przy ul. Zielonej, a w wolnych od domowych obowiązków chwilach bawiła się z innymi dziećmi.

W Wólce było dużo dzieci, biegaliśmy po ulicach, graliśmy w piłkę. Grali muzykanci, a myśmy tańczyli na drodze, na piasku – wspomina Helena Szymańska wyłapując pojedyncze migawki z dawnych lat. Pamięć zaciera się, trudniej już zebrać myśli, ale te ulotne kadry wyraźnie sprawiają jej radość, uśmiecha się do własnej przeszłości. W powrocie pamięcią do młodych lat pomagają jej córka Urszula i zięć Stanisław, u których od sześciu lat mieszka stulatka.  

Jak wspomina Urszula Sierota, rodzice małej Helenki Lewczuk prowadzili dość zamożne gospodarstwo, tata posiadał dużo ziemi, w tym 18 ha, które w latach 50-tych zostały scalone i zagospodarowane na potrzeby lotniska. W zamian otrzymał pola w Styrzyńcu i plac przy Sitnickiej w Białej Podlaskiej. Gdy Helena była starsza, nauczyła się krawiectwa i w późniejszych latach szyła na sprzedaż skórzane rękawiczki. Do dziś zaczepnie wspomina parę rękawiczek, której nie zwróciła jedna z sąsiadek. Poza tym codzienne gospodarskie obowiązki w polu, na łące i w obejściu. Szybko musiała dorosnąć. W wieku 19 lat, w 1943 r., utraciła ojca i to na nią spadła konieczność prowadzenia i utrzymywania gospodarstwa. W czasie okupacji młoda Helena narażając własne życie dostarczała żywność z Podlasia do głodującej Warszawy. Jednocześnie pozwalało to na dodatkowy zarobek. Inny epizod z życia, który pamięta stulatka, to praca w niemieckiej kuchni wojskowej na Rudce. W jej domu wówczas mieszkało czterech młodych niemieckich żołnierzy. – Mama zawsze opowiadała, że było jej dobrze w tej kuchni, pracujące tam kobiety, obierające kartofle czy sprzątające, jadły razem z kucharzami, dostawały śniadanie i obiad – opowiada córka stulatki Urszula Sierota.  

23-letnia Helena wyszła za mąż w 1947 r. za Polikarpa Szymańskiego, kawalera spod Łosic. Czasem z sentymentem wspomina też dawną sympatię z samej Wólki Plebańskiej. Doczekała się czwórki dzieci: córek Urszuli i Anny oraz synów Krzysztofa i Bogdana. Dziś jest babcią siedmiorga wnuków i prababcią dla sześciorga prawnuków. Po ślubie wyjechała z mężem do Piechowic w okolice Jeleniej Góry, gdzie zamierzali się osiedlić i podjąć pracę, ale tamtejszy klimat nie służył nadwątlonemu po czteroletnich robotach w Niemczech zdrowiu mężczyzny. Powrócili do Wólki Plebańskiej po roku, rozpoczęli budowę własnego domu przy szosie lubelskiej i tam przeżyli kolejnych kilkadziesiąt lat. Prowadzili wspólnie małe, 3,5-hektarowe gospodarstwo, dodatkowo mąż pracował w stolarni, a ona zatrudniła się w bialskiej Biawenie, wtedy też zaocznie ukończyła szkołę. Zawsze miała dryg do matematyki. Stulatka wspomina ciężką pracę w polu, kopanie kartofli, ale też i przyjemne wyjazdy na zakupy do Białej Podlaskiej, czasem autobusem, a czasem też jako długi spacer na piechotę.

Mama całe życie ciężko pracowała, wychowując jednocześnie czworo dzieci. Dbała o nasze dobre wychowanie, uczyła nas pracy i uczciwości – podkreśla córka Urszula. W latach 80-tych państwo Szymańscy oddali synowi pola Krzysztofowi i od tego czasu utrzymywali się z renty. Przeżyli wspólnie 62 lata. 

Polikarp Szymański zmarł w 2009 r., odeszło już również rodzeństwo stulatki, a od sześciu lat pani Helena mieszka u córki w Białej Podlaskiej. Tak jest lżej i wygodniej, bo podeszłe lata czasem dopominają się własnych praw. Jednak letnią porą chętnie wraca do Wólki Plebańskiej, gdzie bardzo lubi przebywać u mieszkającego tam syna Krzysztofa. Spaceruje, zbiera grzyby, nie chce wracać do miasta, którego nie lubi.

Mama jest bardzo ruchliwą osobą, wstaje rano, a jak zobaczy słoneczko, nawet jak jest mróz, to chce iść na dwór. Jeździmy do kościoła, a ona chciałaby ciągle gdzieś chodzić i nigdy nie jest zmęczona – podkreśla córka. – Dawniej robiła serwetki na pięciu patykach, miała wyjątkowy zmysł. Jest samoukiem, co podpatrzyła to potrafiła zrobić. Dziś uwielbia oglądać filmy wojenne.  

23 lutego 2024 r., w dniu setnych urodzin, seniorkę odwiedzili wójt gminy Biała Podlaska Wiesław Panasiuk oraz kierownik KRUS w Białej Podlaskiej Marek Uściński. Panowie przybyli z kwiatami, okolicznościowymi upominkami i listem gratulacyjnym. 

fot. UG Biała Podlaska

Dostojnej Jubilatce życzymy jeszcze wielu lat w dobrym zdrowiu i uśmiechu na każdy kolejny dzień. A przede wszystkim wspaniałej letniej pogody na kolejne upragnione po zimie spacery.  

fot. UG Biała Podlaska

 

materiał: Radio Biper Gmina Biała Podlaska / UG Biała Podlaska
tekst: Anna Ostapiuk, Radio Biper
zdjęcia: UG Biała Podlaska
 
opracowanie: Anna Ostapiuk

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama