Reklama

Reklama

Reklama video

Leśna msza i poświęcenie krzyży w Bokince Królewskiej (film) (galeria)

24 czerwca społeczność gminy Tuczna spotkała się przy zabytkowej kapliczce św. Jana w lesie w pobliżu wsi Bokinka Królewska, gdzie w trakcie leśnej mszy poświęcono krzyże upamiętniające dawnych wyznawców kościoła unickiego uciemiężonych przez władze rosyjskie.

Spotkaliśmy się przy kapliczce świętego Jana, aby uczcić pamięć naszych przodków. Ten pomysł ze wspólnym spotkaniem narodził się wtedy, gdy zostały odnowione i postawione nowe krzyże. Jednym z fundatorów krzyży był pan Staszewski z Piszczaca, za co mu bardzo serdecznie dziękujemy. To starszy pan, który potrzebował pomocy swoich dzieci, by dokonać tego dzieła – przypomniała sołtys Bokinki Królewskiej Elżbieta Moszkowska. Jak podkreśla, uroczystość nie odbyłaby się bez mieszkańców wsi Bokinka Królewska. – To oni i tylko oni, własnymi rękami, własną pracą i zaangażowaniem przyczynili się do tego, że jesteśmy dzisiaj w tym miejscu. Uważam, że zasługują na uznanie, na podziękowanie, które właśnie składam. Jesteśmy zaskoczeni, że tyle osób do nas przyjechało. Zaszczycił nas swoją obecnością pan starosta Mariusz Filipiuk, pod którego patronatem odbyła się ta uroczystość. Starosta złożył kwiaty pod kapliczką i krzyżami, oddał cześć naszym przodkom.

W uroczystości wzięli udział m.in. mieszkańcy Bokinki Królewskiej na czele z sołtys Elżbietą Moszkowską, przedstawiciele Urzędu Gminy w Tucznej na czele z wójtem Zygmuntem Litwiniukiem, zastępcą wójta i Przewodniczącym Rady Gminy, przedstawiciele władz powiatowych starosta Mariusz Filipiuk oraz przewodniczący Rady Powiatu Mariusz Kiczyński, radni Mateusz Majewski i Tomasz Andrejuk, leśniczy Piotr Pietkiewicz, proboszcz parafii w Połoskach ks. Leszek Walęciuk oraz osoby żywo zainteresowane tym wyjątkowym miejscem, którego historię przypomniano w trakcie plenerowej mszy świętej odprawionej przez proboszcza parafii św. Anny w Tucznej ks. Henryka Szustka.

Znajdujemy się w miejscu szczególnym, nie tylko dla mieszkańców wsi, ale też i okolicznych miejscowości. Tu kiedyś znajdowała się właściwa wieś Bokinka Królewska, która dziś leży troszeczkę dalej, w dolinie rzeczki. Właściwie po tej wsi nie pozostało już wiele, poza tą kapliczką. Kiedyś tu kończyła się lub zaczynała wieś, po lewej znajdował się cmentarz, z którego zachował się tylko jeden malutki brązowy kamień nagrobny, znajduje się on przy kapliczce. W sośnie, która rośnie samotnie, jest wrośnięta belka krzyża. Był to prawdopodobnie krzyż postawiony od zarazy, stawiano je na krańcach wsi, na wszystkich drogach wylotowych ze wsi, żeby chroniły mieszkańców. Dalej mamy kurhan z połowy z XVII wieku, który został rozkopany w latach 60-tych ubiegłego wieku przez robotników budujących drogę. Mieszkańcy wiedzieli, że jest to miejsce, którego nie należy ruszać, ale robotnicy rozkopali je i znaleziono tam mnóstwo kości. Zostały one zabrane i pochowane przy kapliczce świętego Jana, tu gdzie znajduje się obecnie mały siwy krzyż. Z pierwotnego miejsca niewiele zostało, tyle co w ludzkiej pamięci, sosna i kapliczka, a przy niej historia unicka – opowiada mieszkanka Bokinki Królewskiej Bożena Kłoczko.

„Wyznawcy kościoła unickiego, bardzo rozpowszechnionego na tych terenach w XVIII i XIX wieku, po upadku powstania styczniowego stali się wrogami państwa rosyjskiego. Wyznawcy prawosławia stali się narzędziem polityki antypolskiej. Car występując jako protektor Kościoła Prawosławnego uchodzić chciał jednocześnie za „obrońcę niewinnie prześladowanego ludu”. Rozpoczęły się konfiskaty dóbr należących do Kościoła Katolickiego, zerwano konkordat z Rzymem, zniesiono na Podlasiu i Chełmszczyźnie klasztory bazyliańskie. Bazylianie znani byli z pracy wśród unitów, zarzucano im też sprzyjanie powstaniu. W połowie lat 70. zlikwidowana została odrębność Kościoła Unickiego, oficjalnym wyznaniem w cesarstwie stało się prawosławie. Ludność unicką poddano rusyfikacji, obrządek unicki miał być pozbawiony wszelkich naleciałości łacińskich: z cerkwi musiały zostać usunięte organy, obrazy katolickich świętych, zakazano działalności bractw modlitewnych, nabożeństwa miały odbywać się według rytu prawosławnego. Działania rządu spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem katolików i unitów. W latach 1867-1890 na Podlasiu zamknięto lub przekazano prawosławnym 34 katolickie kościoły parafialne, filialne oraz kaplice, w tym w Huszczy, Piszczacu, Kodniu, Łomazach. Taki sam los spotkał świątynie unickie, które stały się symbolem oporu wobec carskiej polityki wyznaniowej. Unici bronili swoich cerkwi m.in. w Pratulinie, Drelowie, Ortelu, Kodniu. Tragiczne wydarzenia miały też miejsce w Choroszczynce. W 1874 r. parafianie, w tym unici z Bokinki Królewskiej, odmówili przejścia na prawosławie i przejęcia zarządu parafii przez popa prawosławnego. Władze zareagowały represjami – najbardziej aktywnych obrońców wiary aresztowano i skazano na katorgę, pozostałych parafian skazano na więzienie, wysokie kary, utrzymywanie przez kilka miesięcy wojska na własny koszt, uciążliwe powinności wobec rezydujących w Choroszczynce urzędników. Unickie wsie ubożały, chłopów poddawano coraz gorszym represjom, mimo to wiara nie słabła. Uczęszczanie na nabożeństwa do kościołów katolickich stało się niemożliwe, unici organizowali się, aby w ukryciu modlić się i przyjmować sakramenty.

Niedaleko Bokinki Królewskiej, w nieistniejącej już dzisiaj wsi Grabowszczyzna w 1895 r. Stanisław Borkowski wraz z synem Zenobiuszem założyli komitet ochrony byłych unitów. W samej Bokince podobną organizację założył Eliasz Niedźwiedź. Osoby działające w tych organizacjach dbały o kultywowanie wiary, organizując tajne nabożeństwa w lasach i domach prywatnych. Wsie unickie miały swoich przewodników, którzy pomagali przemieszczać się pomiędzy osadami księżom i zakonnikom.

Przy kapliczce świętego Jana odbywały się msze święte, chrzty i śluby. Nazywano je „krakowskimi” z uwagi na to, że ewidencję takich w tajemnicy zawartych małżeństwa prowadziła parafia pw. św. Piotra i Pawła w Krakowie. Wielu unitów z Podlasia udawało się na niebezpieczną wyprawę do Galicji, aby poza granicami państwa rosyjskiego zawrzeć małżeństwo. Władze traktowały takie śluby jako związki nieformalne. Osoby, którym udowodniono wzięcie „ślubu krakowskiego”, obciążane były karami na nielegalne przekroczenie granicy, a ich dzieci nie mogły dziedziczyć majątku po rodzicach.

Kapliczka św. Jana była miejscem nabożeństw odprawianych przez księdza Jackowskiego, proboszcza z Huszczy. Kiedy władze dowiedziały się o działalności duchownego wśród unitów, usunięto go z urzędu. Ówczesny proboszcz z Tucznej, ks. Jan Pasek poprosił jezuitę, księdza Jana Urbana z Krakowa o odprawienie nabożeństw i udzielenie sakramentów mieszkańcom Bokinki Królewskiej. Zakonnik odbył dwie podróże misyjne na Podlasie, w 1903 r. udzielał ślubów, spowiadał i chrzcił w Bokince. We wsi rozwinęło się tercjarstwo – przynależność do Trzeciego Zakonu św. Franciszka stawała się coraz bardziej powszechna na całym Podlasiu. Wiara przetrwała – w 1905 r. mieszkańcy wsi mogli już legalnie opowiedzieć się za łącznością z Rzymem.

Kapliczka powstała w II połowie XX wieku poświęcona jest św. Janowi Nepomucenowi, patronowi dobrej spowiedzi. Dochowanie tajemnicy było niezwykle ważne dla unitów w ukryciu wyznających swoją wiarę. Osoby zawierające tajny ślub przysięgały, że nigdy nie wyjawią miejsca i okoliczności, w których został zawarty. Otaczano pomocą i opieką misjonarzy, udzielając im w tajemnicy gościny i podwody. Wiara i wspólny los łączyły, dając siłę do kontynuowania oporu.” (tekst: Bożena Kłoczko)

Jak wyjaśnia autorka tekstu, obecny stan tego miejsca utrzymuje się od połowy XIX wieku. – Tutaj niedaleko, podążając w stronę Wólki Kościeniewickiej, była jeszcze jedna wieś – Grabowszczyzna. Prawdopodobnie stamtąd pochodził fundator tej kapliczki. Tutaj zbierali się ludzie, ażeby pod osłoną nocy odprawiać nabożeństwa, chrzcić dzieci i brać śluby krakowskie, dlatego że unici nie mogli zawierać legalnych małżeństw poza cerkwią. Nabożeństwa odbywały się też w domach prywatnych. Potrzebni byli zaufani przewodnicy, ludzie, którzy znają teren, którzy potrafili bezpiecznie przeprowadzić duchownych. Dlatego wybrano właśnie to miejsce – przybliża historię mieszkanka wioski. – To miejsce, którym ludzie bardzo się opiekują, od pokoleń, każdy stara się, by jakoś to wyglądało, spróchniałe krzyże wymieniane są na nowe. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że w tym miejscu latem 1915 r. obozowały legiony Józefa Piłsudskiego. – Na kapliczce pod gzymsem były napisy, inicjały z tego przemarszu wojska, a na sośnie urządzono sobie strzelnicę, zawiera więc w sobie kule, które pochodzą z lat pierwszej wojny światowej. Jest to mała wieś, ale wielka historia.

 

materiał: Radio Biper Gmina Tuczna / rys historyczny Bożena Kłoczko
zdjęcia: Gwalbert Krzewicki
film: Mariusz Maksymiuk
opracowanie: Anna Ostapiuk

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama