Reklama

Reklama

Reklama video

Wieści z Unii: Od Bauhausu do NEB – lekcja z przeszłości dla przyszłości

Ursula von der Leyen ogłaszając Nowy Europejski Bauhaus (NEB) powiedziała: - Chodzi o to, by zrównoważony rozwój połączyć ze stylem, tak aby Europejski Zielony Ład dotarł do umysłów i domów obywateli. Komisja Europejska słusznie uznała, że zmiany, jakie stoją przed nami wymagają nowych zwyczajów, sposobów zamieszkiwania i szanowania świata, o czym pisze Hanna Schudy* w nowym artykule cyklu „Europa okiem eksperta”.

Budynki w UE generują łącznie 40 proc. zużycia energii i odpowiadają za 36 proc. emisji gazów cieplarnianych[1] – obok energetyki, transportu czy rolnictwa, to jak mieszkamy i budujemy stanowi kluczowe obszary, które należy transformować, aby neutralność klimatyczna stała się faktem. Odwołanie do Bauhausu jest obiecującym skojarzeniem, ale co zrobić, aby tym razem pomógł on nam zbudować lepszy świat?

Utopia, która wciąż szuka miejsca

„Wymyślać świat na nowo” – słowa te przyświecały twórcom wyjątkowej szkoły Bauhaus w 1919 r. w Weimarze w Niemczech, a dokładnie w Republice Weimarskiej po I wojnie światowej. Po prawie 100 latach Komisja Europejska ogłosiła nową, twórczą inicjatywę – Nowy Europejski Bauhaus (NEB), którego celem jest pomoc przy odbudowie naszego „domu” jakim jest Europa i świat po największym kryzysie od czasu II wojny światowej – pandemii Covid-19. NEB ma także sprzyjać przezwyciężeniu kryzysu klimatycznego, który może zniszczyć zdecydowanie więcej niż kasy państw oraz ludzkie istnienia. Przełożenie XX wiecznego Bauhausu na dzisiejsze wyzwania XXI wieku ma się skrystalizować w „nowym stylu życia” – dzięki niemu będzie nam łatwiej zrealizować takie „milowe” kroki jak np. neutralność klimatyczna Unii Europejskiej do 2050 r.

Tworzenie „stylu życia” jest oczywiście żmudne oraz długotrwałe, co nie oznacza, że niemożliwe. Tym bardziej warto spojrzeć wstecz i z sukcesów, ale też porażek Bauhausu wyciągnąć lekcje, które pozwolą nam osiągnąć pożądany cel – „piękny i zrównoważony” sposób życia, który pozwoli ocalić naszą cywilizację i jej dorobek. Budowanie świata na nowo jest dzisiaj potrzebne jak nigdy, chociaż zwolenników utrzymania status quo wciąż jest sporo. Odbudowa wiąże się też z myśleniem utopijnym, które może, ale nie musi przerodzić się we własną karykaturę. Wyzwanie, jakie Europejczykom rzuciła Ursula von der Leyen jest więc inspiracją do namysłu historycznego, analitycznego i przezornego[2] – co sprawia, że Bauhaus jest dzisiaj wciąż aktualny? Co należy zrobić, aby tym razem z poziomu idei udało się go w pełni wcielić w życie?

Odbudowywanie świata po wojnie

To, że właśnie Bauhaus stał się dla Komisji Europejskiej przyczynkiem do opracowania programu w ramach Planu Odbudowy[3] (Next Generation EU) samo w sobie jest pretekstem do przemyślenia idei, jaka legła u podstaw pierwotnego Bauhausu. Nie jest wcale oczywiste czym właściwie był/jest Bauhaus – czy jest to architektura, sztuka, styl życia, szkoła, słoneczne mieszkania, luksusowe meble czy design? Twórca Bauhausu Walter Gropius w książce „Scope of Total Architecture”[4] wskazuje na całość czy totalność projektowania. Wartością nadrzędną dla Bauhausu miała być nie sama estetyka, ale funkcjonalność architektury (form follows function)[5] oraz aby „odpowiadała ona na potrzeby biologiczne”[6] człowieka i społeczeństwa. Tak rozumiane połączenie dobrego zamieszkiwania i projektowania oznaczało też eksperymentowanie z tradycją tworzenia dzieł sztuki czy budowania własnej marki jako artysty. Gropius stawiał na współpracę przy projektowaniu funkcjonalnych domów oraz przyjaznej urbanistyki. Dobre zamieszkiwanie, szczególnie w czasach powojennych, kiedy wciąż dominowały mieszkania robotnicze w centrum miasta – ciemne i niehigieniczne – stało się dla twórców Bauhausu celem nadrzędnym. Chodziło o stworzenie lepszych warunków do życia, wykorzystania ciepła i światła słonecznego, o zapewnienie czystej wody i powietrza.

Należy podkreślić, że NEB za cel stawia sobie podobne zadania. W Polsce miasta jak Wrocław, Wałbrzych czy Łodź wciąż nie oferują wszystkim dostępu do m.in. „czystego” i wygodnego ogrzewania. Wymaganiem minimalnym Bauhausu miało być też to, aby „każdy dorosły człowiek miał własny, choćby najmniejszy pokój”[7]. Już na tym etapie widzimy, że obecnie pożądane byłoby choćby samo dokończenie dzieła Bauhausu. NEB ma zatem ogromne pole do działania, chociaż nie powinien oczywiście kopiować wprost założeń Bauhausu, ponieważ czas pokazał, że wiele pomysłów było nie tyle błędnych, ale źle wprowadzonych w życie. Poza tym te „rewolucyjne” idee nie były realizowane na poziomie państwowym, nie miały wystarczającego wsparcia finansowego, prawnego czy wreszcie społecznego. To, co udało się stworzyć to nowatorska szkoła, której pierwotne cele, najwyraźniej, do dzisiaj czekają na realizację.

Szkoła – nadzieje na lepszy świat w niesprzyjających okolicznościach

Poszukując definicji Bauhausu dość szybko dochodzimy do wniosku, że nie jest to monolit. To styl życia, wizja społeczeństwa opartego na zasadzie równości, przystępna architektura, ale przede wszystkim szkoła. Jako instytucja od samego początku obrosła legendami, a nawet kultem, przyciągnęła wolnomyślicieli i działaczy prospołecznych z całego świata. Idee były szczytne i wpisywały się doskonale w potrzebę tworzenia nowego, powojennego i demokratycznego porządku. „Nowy świat” okazywał się dla wielu jednak na tyle kontrowersyjny, że szkoła była systematycznie atakowana przez władze miasta, które oczekiwały od dyrektora Gropiusa dowodu na przydatność tego przedsięwzięcia. Zaryzykuję tezę, że właśnie ta niepewność, ciągły przymus wykazywania własnej wartości, przypisywane studentom skandale obyczajowe, a do tego ograniczone wsparcie finansowe i instytucjonalne sprawiły, że tak racjonalna i potrzebna jak na tamte czasy rewolucja w stylu życia nie obroniła się przed chaosem politycznym Republiki Weimarskiej oraz konserwatyzmu mieszczańskiego Weimaru. NEB musi być świadomy trudnych początków swojego intelektualnego protoplasty, ponieważ także dąży do rewolucji w sposobie zamieszkiwania czy dysponowania tzw. szarą energią[8]. Na nowy styl będą się składały materiały budowlane, recykling tworzyw i przestrzeni, innowacyjne technologie grzewcze, odnawialne źródła energii, mniej konsumpcyjny styl życia oraz transportu, ale także zwyczaje. Wszystko to jest solą w oku konwencjonalnej energetyki, która, jak wiemy, ma ogromne wpływy finansowe i polityczne na całym świecie[9]. Można się zatem spodziewać, że styl życia proponowany przez NEB spotka się z odpowiedzią konserwatystów. Sukces będzie zatem zależał od instytucjonalnego, politycznego oraz finansowego wsparcia, czego powojenny Bauhaus nigdy nie doświadczył.

W historii szkoły pojawia się kilka symbolicznych elementów, które później okazały się decydujące dla jej porażki. W mieszczańskim Weimarze doszło do konfrontacji tego, co najlepsze i najgorsze w historii Niemiec. To miasto, gdzie tworzył Goethe i Schiller, powstawał ruch burzy i naporu, gdzie już w XVIII w. tliła się rewolucja społeczna. Jednocześnie to miejsce, gdzie po wojnie miała się narodzić niemiecka demokracja – Republika Weimarska, która przerodziła się w totalitaryzm i faszyzm. Inspiracją dla szkoły Bauhausu była sięgająca jeszcze średniowiecza ponadregionalna organizacja Bauhütte[10] zrzeszająca kamieniarzy, murarzy, cieśli i innych specjalistów, którzy budowali gotyckie katedry w całej Europie. Takie porównanie podkreśla interdyscyplinarność współpracy, ale też wielkość projektów budowlanych i rozmach, z jakim powstawał Bauhaus[11]. Architektura była wyzwaniem totalnym chociażby dlatego, że miała się adaptować do uwarunkowań biologicznych i atmosferycznych. To właśnie wtedy za najważniejsze wyzwanie uznano dostępne, tanie i zdrowe mieszkania, z pełnią światła czy korzystanie z takich nowinek jak w przystępnej cenie ceramika toaletowa i kuchenna[12]. Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale nie wszystkie te rozwiązania podobały się konserwatywnemu społeczeństwu, które wciąż tkwiło w podziałach klasowych i dla których hasło równości utożsamiane było z rewolucją komunistyczną. Nie do obrony okazało się to, że Żyd, kobieta i niemiecki mężczyzna traktowani mieli być na równi[13].

Historia Bauhausu pokazuje jednak, że nie tylko czynniki zewnętrzne stopniowo erodowały szkołę. Napór konserwatyzmu z zewnątrz był ogromny, ale z czasem można zaobserwować też oportunizm twórców szkoły. „Projektanci” NEB zapewne też spotkają się z zaleceniami realizmu czy ewolucji, a nie rewolucji budowlanej – mimo, że tej wymaga od nas obecny kryzys klimatyczny[14]. Twórcy NEB będą też musieli postawić na wzmocnienie tych mechanizmów, które już są obecne i dostępne, jak m.in Deklaracja z Davos z 2018 r., która określiła wagę współpracy sektora kultury z potrzebną rewolucją w budownictwie[15].

Nowy styl życia uczenia się na błędach innych

Na przykładzie losów szkoły Bauhausu w Weimarze możemy prześledzić proces, podczas którego szczytne idee stopniowo przegrywały z reakcjonizmem i starym porządkiem, prowincja wypierała styl „międzynarodowy”[16], a konwenanse zawodziły oczekiwania – szczególnie kobiet. Gropius tworząc szkołę obiecał studentom coś na tamte czasy wywrotowego – równouprawnienie kobiet i mężczyzn i to w szkole artystycznej, gdzie mistrz utożsamiany był z „pierwiastkiem” męskim. Te atrakcyjne założenia z czasem okazały się być za bardzo wyzwolone nawet dla twórców szkoły. Kobiety kierowane były systematycznie na warsztaty tkackie, chociaż chciały się zajmować architekturą, wzornictwem. Trzeba też podkreślić wyjątkowy charakter tamtych czasów. W 1919 r. studenci mieli za sobą doświadczenia wojenne, a dostali szansę stworzenia nowego świata. Dzisiaj twórcy NEB mają za sobą pandemię, która zainspirowała wiele pytań na temat naszego zamieszkiwania, pracowania i podróżowania[17]. Również mamy młode pokolenie oczekujące zdecydowanych starań w celu przeciwdziałania katastrofie klimatycznej i to w dobie podważania autorytetu nauki, zrujnowanej służby zdrowia oraz braku dostępu do edukacji, jaką znamy z przeszłości. Sto lat temu studenci chcieli budować nowe społeczeństwo, bez podziałów narodowościowych czy płciowych. Ich nadzieje zostały zawiedzione, a ogromna energia zniszczona, także w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Z okazji 100-lecia Bauhausu w 2019 r. na całym świecie przypominano o tej niezwykłej inicjatywie, prezentowano jednak nie tylko sukcesy, ale i trudne początki. Okazuje się, że studenci i studentki byli ekstremalnie biedni, nierzadko porzucali swoje domy, aby wziąć udział w tym przełomowym przedsięwzięciu – rodzice często nie pochwalali ich decyzji. Szkoła nie miała odpowiedniego wyposażenia oraz materiałów do pracy. Gropius w pewnym momencie otworzył Mensę czyli stołówkę, aby studenci mogli zjeść chociaż jeden ciepły posiłek w ciągu dnia – bieda i głód były na porządku dziennym[18]. Nie przeszkadzało to napływowi do Weimaru ludzi z całego świata. Szczególnie obiecujące to było dla kobiet, które mogły w zasadzie po raz pierwszy na taką skalę studiować razem z mężczyznami i zajmować się projektami. Do Bauhausu dostało się wiele dziewcząt, które z czasem swoją liczebnością oraz talentem przewyższały mężczyzn. Jednak ostatecznie Gropius uległ staremu porządkowi – w szkole mogło być co najwyżej 1/3 kobiet. Przykładem projektantki, która mimo osiągnięć nie otrzymała od Gropiusa pracowni była Alma Siedhoff-Buscher, twórczyni dla Haus Am Horn w Weimarze projektu pokoju dziecięcego[19], który stał się hitem sprzedaży produktu Bauhausu. Mimo sukcesu wystawy, jaką szkoła przygotowała, aby wykazać się swoją przydatnością, władze Weimaru po pięciu latach pozbyły się Bauhausu. Kolejnym przystankiem było miasto Dessau, gdzie szkoła rozpoczęła działalność w 1925 r. i trwała do roku 1932. Przejęcie władzy przez NSDAP w 1933 r. i ostatecznie wybuch II wojny światowej wpłynęły na rozproszenie Bauhausu. Wędrowny styl życia szkoły, jeżeli tak można do tego podejść, to kolejny rys charakterystyczny Bauhausu, który tworzył się w trudach i burzliwych czasach Republiki Weimarskiej.

Warto dodać, że w pierwszych latach szkoły zajęć nie prowadzili architekci, mimo że architektura traktowana była jako dyscyplina zasadnicza[20]. Od początku też chodziło o to, aby połączyć sztuki piękne z rzemiosłem i sztuką użytkową. Siła Bauhausu, która pozostawiła nie tylko budynki czy piękne przedmioty, ale też swoisty mit wynikała z interdyscyplinarności, poszukiwań, eksperymentów z nurtami i materiałami. W programie nauczania były zajęcia z teatru, a ich twórca Oskar Schlemmer dbał o to, aby przyszli projektanci oswoili się z doświadczeniem przestrzeni – wszystkie projekty budowlane czy mieszkaniowe miały się bowiem łączyć z otaczającym kontekstem[21]. Zakresy ruchów, ergonomia ludzkiego ciała w przestrzeni były pomyślane jako przygotowanie do projektowania wnętrz. Jednak dla liczącego każdy grosz miasta Weimar czy Dessau tego rodzaju „zabawy”[22] były dyskredytowane. Należy zatem zadać pytanie jak zapewnić bezpieczeństwo i trwałość projektom, których znaczenie nie może zależeć od sympatii politycznych. Historia pokazuje bowiem, że na wyzwanie, jakim był Bauhaus znajdujące się w powojennym kryzysie mieszczańskie Niemcy nie były przygotowane. Kiełkująca rewolucja została rozbita, uczniowie i mistrzowie rozjechali się po świecie i tworzyli swoje nowatorskie projekty w Tel Avivie czy Chicago. Niektóre projekty mieszkaniowe zostały zrealizowane tak, że można dzisiaj śmiało powiedzieć, że przerodziły się w karykaturę[23]. Domy Bauhausu należą dzisiaj do najdroższych na świecie, a przedmioty użytkowe, projektowane przecież dla egalitarnego społeczeństwa, osiągają zawrotne ceny[24]. Powojenny początek nowego i lepszego świata okazał się w przewrotny sposób zapowiedzią końca, gdyż niejako tylnymi drzwiami wszedł na salony stary porządek.

Karta ateńska – przepis na porażkę?

Szkoła Bauhausu, a właściwie jej twórcy, studenci i projektanci wierzyli w konieczność powołania nowej konstytucji dla budowniczych miast i domów. Za taki dokument można uznać Kartę Ateńską[25], która zwieńczyła kongres architektów w 1933, a następnie została opublikowana w 1943 r. przez Le Corbusiera. Karta promowała budowę dostępnych dla społeczeństwa osiedli mieszkaniowych, domów i wieżowców położonych tak, aby w pełni korzystać z naturalnych warunków miejsca, szczególnie pod względem światła, słońca i ciepła. Twórcy karty odnosili się krytycznie do starego założenia mieszkaniowego – ciemnych i zimnych kamienic czy suteren, wylęgarni chorób i przemocy. Co ważne, krytyka dotycząca starych domów żywa jest i dzisiaj, kiedy w wielu polskich miastach, gdzie wciąż stoi zabudowa kamienic XIX wiecznych, w których nie ma centralnego ogrzewania, a z trudem wyprodukowane ciepło w przydomowych piecach ucieka przez stare i nieszczelne okna. We Wrocławiu, Warszawie czy w Berlinie nadal stoją budynki bez łazienek, a wspólne toalety znajdują się na korytarzu. Co zrobić z tymi mieszkaniami? Z pewnością nie pełnią one funkcji nawet „maszyny do życia”[26], którymi miało być współczesne budownictwo. Są one raczej pochłaniaczami energii a rachunek ekonomiczny zalecałby je wręcz wyburzyć. Czy jednak niszczenie starej zabudowy będzie należało do priorytetów NEB? Raczej nie, ponieważ rachunek ekonomiczny nie pokrywa się z kosztami tzw. szarej i ucieleśnionej energii. Warto też przypomnieć, że tegoroczną prestiżową nagrodę Pritzkera czyli architektonicznego Nobla w dziedzinie architektury otrzymali Jean-Phillipe Vassal i Anne Lacaton, znani ze swoich projektów budownictwa socjalnego i swoistego „architektonicznego recyklingu” oraz wykorzystywania już istniejących przestrzeni budynków[27].

Najbardziej krytykowanym elementem Karty Ateńskiej wydaje się być dzisiaj założenie miasta rozproszonego (eksurbanizacja). Intencje były słuszne – odseparowanie się od fabrycznych centrów miast. W praktyce taki model miasta przyczynił się do segregacji nie tylko funkcjonalnej, ale i społecznej oraz rasowej[28]. W książce Miasto szczęśliwe. Jak zmieniać nasze życie, zmieniając nasze miasta Charles Montgomery[29] nie tylko podaje przepis na przyjazne dla mieszkańców miasto, ale też analizuje i krytykuje założenia Karty Ateńskiej, a właściwie to, co z niej pozostało. Zatęchłe, ciemne i zanieczyszczone miasta epoki przemysłowej wymagały zreformowania, ale z drugiej strony modernistyczne miasto okazało się „betonową pustynią” generującą patologie społeczne. Błędy „modernizmu” naprawiają dzisiaj stopniowo Amerykanie czy Niemcy np. w Dusseldorfie, gdzie z centrum miasta wycofana do podziemi została arteria samochodowa, a droga nad samym Renem stała się miejscem dla restauracji. Domki jednorodzinne na przedmieściach, do których trzeba dojechać samochodem, gdzie nie ma „infrastruktury” publicznej, to w Polsce wciąż pewien zwyczaj, obecny zresztą w popularnych serialach formujących model zamożnej klasy średniej, mieszkającej na osiedlu pod metropolią. Betonoza[30], wycinanie zieleni miejskiej, koszenie trawników, hałas i spaliny to wręcz tradycja. Bez stanowczej polityki i legislacji trend budownictwa i połączonego z nim transportu nie będzie postępował zgodnie z tym, co zaleca Zielony Ład dążący do neutralności klimatycznej. Twórcy i inspiratorzy nowego stylu życia będą musieli wykonać masę pracy u podstaw, aby nie spotkać się ze „ścianą” nawyków, które – paradoksalnie – motywował modernistyczny program intelektualny, do którego teraz się odwołują.

Odpowiedzialność za projekt – podejście totalne

Karta Ateńska zapowiadała dobre rozwiązania, ale przyczyniła się także do dyskusyjnych realizacji. Walter Gropius zapewne przewróciłby się w grobie, gdyby zobaczył co stało się z projektem opatrzonym jego nazwiskiem – Gropiusstadt w Berlinie. Założenia Karty Ateńskiej nie zostały rozwiązane całościowo także w przypadku m.in. osiedla Ursynów Północny w Warszawie. Lidia Pańków w reportażu „Bloki w słońcu”[31] opisuje przepaść, jaka dzieli pierwotne założenia osiedla od efektów końcowych. Wydaje się, że do tej swoistej dysocjacji doprowadziło to, że twórcy nie do końca mieli szansę panować nad procesem powstawania ursynowskiego osiedla. Ostatecznie wygrał dyktat taniego materiału, bylejakość, a następnie niszczenie przez kolejnych zarządców tego, co zaplanowali architekci. Twórcy źle „obliczyli” też chęć mieszkańców do wykorzystywania tzw. przestrzeni wspólnych. To co miało stanowić miejsca spotkań przerodziło się w swego rodzaju no go area. Pańków zauważa, że mieszkania można traktować jako „maszyny do życia”, ale najpierw trzeba to życie i jego podstawowe wymiary dobrze zdefiniować i wyznaczyć cele. W przeciwnym razie „straty jakie poniesie społeczeństwo będą ogromne”[32].

Błędy popełniono też przy budowie wspomnianego już osiedla Gropiusstadt, które w kulturze popularnej znane jest m.in. jako dom Christiane F., bohaterki książki oraz filmu „My dzieci z dworca Zoo”. Do dzisiaj osiedle to stanowi tak zwany „hotspot” wykluczenia – samo w sobie także jest oddzielone od reszty miasta. Idea była szczytna i typowa dla Karty Ateńskiej – jasne mieszkania dla ludzi pracujących, których nie stać na życie w centrum. Ale tutaj także doszło do „rozjechania” założeń i efektów. Nie zastosowano też wyliczeń i doświadczeń, które przewidywał Gropius odnośnie wysokości i odległości między budynkami, co podkreślali także twórcy teatru Bauhausu. Pierwotnie Gropius chwalił budynki od 5 do 12 pięter wysokości, a ostatecznie najwyższy budynek Gropiusstadt ma kondygnacji 30. Podczas budowy osiedla jego twórca mieszkał za oceanem i tylko kilka razy przyjechał do Berlina zobaczyć jak realizowany jest projekt. Na zmiany planu, także co do wysokości, sam architekt nie miał już wpływu. Do dzisiaj jednak osiedle nosi jego imię.

Nowy Europejski Bauhaus – pełnia zamieszkiwania

Refleksja historyczna oraz ocena niektórych projektów realizowanych w duchu Bauhausu pozwalają na kilka wniosków. Szkoła pojawiła się na mapie Europy w odpowiednim czasie, ale bez wsparcia oraz akceptacji politycznej i infrastrukturalnej, nie była w stanie utrzymać się na powierzchni w turbulentnych czasach Republiki Weimarskiej. NEB sam w sobie zakłada bardzo innowacyjne rozumienie zamieszkiwania oraz społeczeństwa, ale one także, już teraz, stoją w kontrze w stosunku do konserwatywnych interesów sektorów: energetycznego, transportowego i budowlanego. Projekty, które stawiają na dobro wspólne, minimalizację potrzeb i dobre ich zaspokajanie są często odbierane jako socjalistyczne wręcz komunistyczne. Pandemia pokazała, że wiele osób żyje w przeświadczeniu, iż prawa przysługują przede wszystkim jednostce, która nie ma żadnych obowiązków wobec wspólnoty. NEB będzie musiał przekonać ludzi do tego, że jesteśmy dużo bardziej od siebie zależni, niż nam się wydaje. Aby to osiągnąć Europejczycy muszą mieć wpływ na swoje miejsce do życia, a to się nie uda, jeżeli – tak jak obecnie – ziemia, budynki i przestrzeń będą traktowane jak towar, a nie zasób, który należy chronić. Ograniczenie rozrastania się miast, szczególnie takiego, które wiąże się z indywidualnym transportem oraz ogrzewaniem budynków, potrzebować będzie wsparcia legislacyjnego i finansowego. Tymczasem wiemy, że np. polski Plan Odbudowy przewiduje jedynie 3 mld euro na modernizację budynków, kiedy w Polsce potrzeby wynoszą około 10 mld euro[33].

Wsparcie infrastrukturalne i legislacyjne to nie wszystko. Wydaje się, że NEB tak jak sam Bauhaus, będzie wymagać szkoły. Będzie ona musiała po prostu nauczyć ludzi zajmujących się branżą budowlaną tego czym jest NEB. Doświadczenia chociażby osiedla Ursynowa Północnego pokazują, że niezrozumienie projektu po stronie wykonawcy czy zarządcy budynku potrafi zniweczyć najlepsze zamierzenia. W przypadku Polski istotne będzie nie tylko budowanie nowych mieszkań, ale także sensowne remontowanie zasobu historycznego. Wymagające głębokiej termomodernizacji zabytki Województwa Dolnośląskiego to na razie tylko wyzwanie dla Ministerstwa Kultury oraz dla Konserwatora Zabytków – przykładem niech będzie chociażby region Górnych Łużyc[34], gdzie ogromne nadzieje wiązane są z Funduszem Sprawiedliwej Transformacji[35]. Należy też pamiętać, że to nie architekci po szkołach wyższych remontują domy, zakładają pompy ciepła, konserwują drewno starych domów itp. Robią to osoby, które uczą się zawodu bardzo często w momencie, kiedy zaczynają go wykonywać. Nowy Europejski Bauhaus będzie wymagał zatem podejścia całościowego i nadzorowania projektów od początku aż do końca, czyli do momentu osiągnięcia neutralności klimatycznej. Potrzebujemy przepisów i wsparcia niczym systemu operacyjnego, musimy przemyśleć na nowo swoje zamieszkiwanie i zależność od innych ludzi oraz od środowiska przyrodniczego. Jako ludzie musimy wreszcie odzyskać prawo do miasta, do wsi, do przyrody, do zdrowego powietrza i wody. Nie ma nic pocieszającego w tym, że bardzo podobne postulaty nieśli na sztandarach twórcy Bauhausu w 1919 r.

*Hanna Schudy – doktor nauk humanistycznych (filozofia), mgr Ochrony Środowiska (Wydział Nauk Biologicznych UWR), studentka filologii germańskiej. Od ponad 15 lat związana z ruchem ekologicznym, zajmuje się m.in. ochroną dziedzictwa Dolnego Śląska oraz ochroną środowiska metodami humanistycznymi.

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama