Franciszek Jerzy Stefaniuk urodził się 4 czerwca 1944 r. w rodzinie chłopskiej w Drelowie na Południowym Podlasiu w województwie lubelskim.
Od 1963 r. działa w ruchu ludowym. Był posłem nieprzerwanie od 1989 do 2015 roku, pełnił funkcję wicemarszałka w Sejmie III kadencji. Kierował i pracował w wielu komisjach sejmowych, pełnił m.in. funkcję przewodniczącego sejmowej Komisji Etyki Poselskiej.
Ma wykształcenie rolnicze ekonomiczne. Kilkanaście lat prowadził gospodarstwo rolne i jest wieloletnim działaczem Ochotniczej Straży Pożarnej oraz autorem wielu zbiorów poezji. W 2010 roku za patriotyczną twórczość poetycką, pogodę ducha oraz dystans do sprawowanego zawodu polityka został uhonorowany Nagrodą Imienia Władysława Orkana, a w roku 2013 znalazł się w dziesiątce najlepszych posłów prestiżowego rankingu tygodnika POLITYKA. (źródło: Wydawnictwo ASPRA)
Dziś, po piętnastu latach od odejścia Ojca Świętego do domu Ojca i w setną rocznicę jego urodzin wracamy refleksją i wspomnieniami do tamtych lat kiedy była możliwość osobistego spotkania. Myślę, że nie tylko na mnie ja, ale na każdym kto spotkał się z tą wielką osobistością, wywierał szczególne wrażenie – był to człowiek o wybitnym współczynniku intelektu i jednocześnie osobą bliską, ciepłą, taką prostą w relacji z drugim człowiekiem. Ja miałem szczęście dziewięciokrotnego spotkania. Były to różne spotkania, ale zawsze chodziło o uścisk dłoni, uzyskanie błogosławieństwa, wymiana kilku zdań, i każde było bardzo wielkie.
Wspominam przede wszystkim 1991 roku, jeszcze jako poseł X kadencji, zostaliśmy z grupą jedenastu posłów zaproszeni na wspólny obiad w pałacu arcybiskupów warszawskich, gdzie była możliwość bliskiego spotkania z Ojcem Świętym, którym był w pełni sił i emanował wielką radością, bo już w 2000 roku niósł w sobie cały ciężar bólu i cierpienia. Ale to była ta sama osoba, tak samo go odbieraliśmy i podziwialiśmy bystrość umysłu.
Przypomnę może 1999 rok. Najpierw w styczniu kiedy jako wicemarszałek przewodniczyłem grupie jedenastu posłów z wizytą w Watykanie, gdzie poruszyłem lokalny wątek. Przy pierwszym spotkaniu, byłem tam również z żoną i córką, która jest pallotynką, wyrwało mi się „Ojcze Święty my jesteśmy z Drelowa”, a on odpowiedział „o Drelów? Unici!”. Wtedy wręczyłem mu świeżo wydaną Unitów Drelowskich Drogę Krzyżową i powiedziałem, że 17 stycznia będziemy obchodzić 125. rocznicę męczeństwa unitów drelowskich i poprosiłem o błogosławieństwo na tą uroczystość. Ojciec Święty z pełną powagą, na stojąco, nakreślił znak krzyża świętego i powiedział „Błogosławię Drelów”. Dziś jak rozważam akurat tę chwilę myślę – wtedy papież, dzisiaj już naprawdę święty, który wypowiedział słowa błogosławieństwa dla Drelowa – jak to ważne jest dla naszej parafii, miejscowości, dla środowiska z którego się wywodzę, w którym mieszkam. Potem jeszcze Ojciec Święty dodał „Drelów to diecezja siedlecka. Wybieram się do was.” i to prawda, bo 10 czerwca złożył wizytę w Siedlcach.
Zaraz tym, bo 11 czerwca odwiedził Sejm Rzeczypospolitej. Byłem wtedy wicemarszałkiem… Było to o tyle ważne, że papież tylko jeden parlament krajowy odwiedził – nasz Sejm. Był oczywiście w organizacjach międzynarodowych, ONZ czy parlamencie europejskim, ale tylko w jednym parlamencie narodowym. Wygłosił orędzie do posłów i senatorów. Przypomnę dwie myśli, które wypowiedział wtedy a nie straciły nic na znaczeniu:
„Wyzwania stojące przed demokratycznym państwem domagają się solidarnej współpracy wszystkich ludzi dobrej woli bez względu na opcję polityczną czy wyznawaną religię.”
i drugą do wspólnoty europejskiej:
„Jeśli chcemy, by nowa jedność Europy trwała winniśmy budować na tych wartościach duchowych, które ją kiedyś ukształtowały”
Europa kształtowała się na cywilizacji chrześcijańskiej i dzisiaj to co się dzieje, to tak jakbyśmy się wstydzili swoich korzeni. I wracając do pierwszego cytatu, który kojarzę z pewnymi spostrzeżeniami – wielu polityków miało osobisty kontakt z Janem Pawłem II. Często odwiedzałem ich biura, bywałem także w mieszkaniach prywatnych i u każdego na ścianie wisi piękne zdjęcie z Ojcem Świętym oprawione w piękne ramki… I teraz zastanówmy się: podziwialiśmy Ojca Świętego, słuchaliśmy jego przesłań, homilii, wystąpień i co z tego zostało? Tylko zdjęcia na ścianach czy coś więcej? Warto dziś o to siebie zapytać.