Reklama

Reklama

Reklama video

Wisznice: Artystka Spełniona – Małgorzata Dawidiuk

Artystka spełniona Rzadko się zdarza, aby w młodym wieku znaleźć sposób na szczęście i życiowe spełnienie. Podlasiance Małgorzacie Dawidiuk się to udało. Wybrała studia artystyczne, o jakich marzyła od dziecka, a zdobyte tam kwalifikacje umożliwiły jej zyskać zadowolenie i jakże ważny w jej pracy prestiż społeczny.

Urodziła się i wychowała w Wisznicach. Już w wieku dziecięcym przejawiała wielką skłonność do rysowania i malowania. Nic zatem dziwnego, że wybrała Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie. Stamtąd trafiła do słynnej Akademii Sztuk Pięknych im. Riepina w Petersburgu. Doskonaliła się tam na kierunku malarstwo i konserwacja, ze specjalnością ikony, która jak twierdzą prawosławni duchowni stanowi okno do lepszego nadprzyrodzonego świata.

Poznawanie tajników przyszłego zawodu tak bardzo wciągnęło Podlasiankę, że spędziła w Rosji dziewięć lat. Po powrocie do kraju pracowała w kilku miejscach (Białystok, Bielsk Podlaski, Warszawa, Łańcut), zanim nie poznała uroków Przemyśla, ongiś miasta wielu kultur i wyznań. W Przemyślu do dziś żywe są tradycje katolickie, prawosławne i grekokatolickie, stanowiąc znakomite pole dla popisu na niwie konserwatorskiej. Ponadto Podkarpacie słynie z wielu wspaniałych architektonicznie cerkiewek, wymagających interwencji znawcy przedmiotu.

W Przemyślu zrozumiałam jak przydatny wybrałam zawód. Stworzyłam własną pracownię konserwatorską „Ikos” zatrudniającą wyjątkowych znawców sztuki sakralnej z Polski i Ukrainy. Na brak zajęć nie narzekamy, bo zlecenia na prace konserwatorskie płyną z różnych stron Polski, a nawet zagranicy. Niekiedy są one czasochłonne, ale prawdziwa sztuka nie znosi pośpiechu. Wszystko musi być wykonane dokładnie, aby przywrócić piękno i kunszt dawnych mistrzów – opowiada Małgorzata.

Dane jej było pracować w cerkwiach i kościołach (nie tylko polskich), gdzie odnawiała ikony, ikonostasy i polichromie. Efekty starań jej agencji oglądać można w Chołowicach koło Krasiczyna, Koszalinie, Krynicy Zdrój, Olsztynie, Zamienicach koło Legnicy i Niagou (Słowacja).

Ważnym fragmentem dorobku Małgorzaty był udział W międzynarodowym Biennale Ikonopisania i Sztuki Sakralnej w Trebisovie na Słowacji, gdzie dziesięć lat temu uhonorowano ją nagrodą. Grand Prix.

Sztuka sakralna zajmuje w dorobku artystki miejsce szczególne. – Pierwszy obrazek otrzymałam na pierwszą komunię świętą. Była to Matka Boska Częstochowska. Pomyślałam sobie, że to taki jakiś poważny obrazek, niezbyt słodki. Doceniłam go w tych swoich kilku latach życia. Mając 10 lat namalowałam „Stworzenie świata, Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? Teraz wiem, że „to” już we mnie było. Dręczyły mnie pytania, byłam zamyślonym dzieckiem, trochę nietypowym.

Zaglądałam przez dziurkę od klucza do zamkniętej wisznickiej cerkwi, potem widziałam jej pożar, który zrobił na mnie wrażenie, ponieważ w momencie jej ogołocenia, zauważyłam, że „stary kościół”, jak u nas nazywano cerkiew, ma niekościelną architekturę lub coś innego, ale innego od kościoła. Po pożarze weszłam do pozostałości, rozpoznałam wnętrze cerkwi, które mi się wcześniej niejeden raz śniło. Po kilka latach, gdy zaczynałam swoją pracę nad ikoną, przyśniło mi się, że wykonuję ikonostas dla tej cerkwi, a także innej świątyni, którą widzę oczyma duszy. Tak zaczęła się moja „przygoda” ze sztuką sakralną, która teraz stanowi treść mego życia – wspomina konserwatorka.

Zaledwie jeden krok dzieli autorkę od rekonstrukcji zabytkowych malowideł wschodnich do ich samodzielnego tworzenia. Małgorzata podjęła taką próbę i jak się okazało z powodzeniem. Najpierw „pisała” tradycyjne ikony w stylu wielkich mistrzów sztuki cerkiewnej, ale wielki rozgłos zapewniły jej tzw. ikony – cienie, tworzone na starych deskach i płótnach, uzyskanych podczas remontów zabytkowych budowli. Jej specyficzne malarstwo tak bliskie duchowości kościoła wschodniego wywołuje nastrój bliski mistycznemu doświadczeniu sacrum.

– Pracując na specyficznym terenie Podkarpacia, naznaczonym „cieniami” zniszczonych świątyń, artystka ze zgliszcz i popiołów wydobywa kawałki desek i tkanin, ukazuje ich sacrum, tworzy rzędy cieni dusz, których nieczytelne twarze to wyłaniają się, to znowu giną w mrokach dziejów. Powstałe w ten sposób przedstawienia stają się łącznikiem między wielowiekową tradycją malarstwa cerkiewnego, a świadomie kreowanymi przez artystkę współczesnymi działami sztuki sakralnej.

Majestatyczne, tajemnicze i subtelne ikony rzucają ów tytułowy „cień”, który z jednej strony wnika w duszę i buduje porozumienie pomiędzy sferą ziemską, a niebiańską – uważa dr Grażyna Stojak, były wojewódzki konserwator zabytków w Rzeszowie.

Sama autorka twierdzi, że jej sztuka utrzymuje się w kategoriach bohosłowija. Natchnienie można ująć jako łaskę, tworzenie w stanie łaski. I w stanie podporządkowania się władzy, którą sprawuje nade nią ikona. Rezultaty swoich starań prezentowała na licznych wystawach organizowanych w: Bartoszycach, Białej Podlaskiej, Dubiecku, Gorlicach, Hortobagy (Węgry), Kazimierzu Dolnym, Kielcach, Krynicy Zdrój, Łodzi, Petersburgu, Przemyślu, Sanoku, Szczecinie, Trebisovie (Słowacja) i Warszawie, Wszędzie przyjmowane bardzo gorąco.
W Przemyślu udało się jej kupić i odnowić secesyjną kamienicę przy ul. Chopina, gdzie stworzyła autorską galerię sztuki. Jest ona miejscem nie tylko wernisaży i ekspozycji ikon, ale też miejscem spotkań kulturalnych Przemyśla z udziałem przedstawicieli różnych wyznań.

Szczególne miejsce zajmuje wśród nich ekumeniczne kolędowanie, na które Małgorzata zaprasza wykonawców z Polski i Ukrainy.
Po studiach i trzyletnim zamieszkiwaniu w Rosji przyjechałam w 1997 r. na Podlasie. Nie zagrałam tu długo miejsca. Pracowałam w stolicy i Łańcucie. W 1998 r. otrzymałam zlecenie na konserwację kaplicy seminaryjnej i wykonanie czterech wielkich ikon do katedry greckokatolickiej w Przemyślu. Ikony, ponad dwumetrowe, miały ogromne znaczenie także dla całego późniejszego życia. Teraz mieszkam na początku ukraińsko-polskiego pogranicza kulturowego, a jednak – głęboko na Wschodzie, chrześcijańskim, bizantyjsko-rusko- ukraińskim. Wcześniej przeżyłam okres zainteresowania Dalekim Wschodem, buddyzmem, hinduizmem i tym podobnym. Nie odnalazłam się tam, odnalazłam się w Przemyślu, w moim eremie mieszczącym się w byłym seminarium greckokatolickim – dodaje konserwatorka. Jej dom tętni sztuką, a ona sama czuje się osobą spełnioną.

tekst: Istvan Grabowski
zdjęcia: archiwum artystki
opracowanie: Gwalbert Krzewicki

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama