W piątek, 30 listopada w Domu Europy we Wrocławiu, odbyło się spotkanie zatytułowane „Literatura na Widoku”. Przedstawicielstwo Regionalne Komisji Europejskiej miało już niejednokrotnie przyjemność gościć wybitnych przedstawicieli kultury, sztuki i polityki. Tym razem gościem specjalnym był Filip Florian, który przez wielu jest uważany za jednego z najbardziej utalentowanych współczesnych rumuńskich prozaików.
Jego najnowsza książka „Wszystkie sowy”, która była przedmiotem rozmowy, jest nie tylko opowieścią o świecie dziecięcej wyobraźni, o wyzwaniach jakie napotyka człowiek w trakcie dorastania lub o przyjaźni i pasji jaka może łączyć pomimo różnicy wieku. To przede wszystkim wielowymiarowa opowieść, w której autor chciał pokazać jak zmiany polityczne i gospodarcze, które zachodziły w Rumunii, wpłynęły na dzieciństwo dwóch głównych bohaterów. Jedenastoletni Luci zaprzyjaźnia się z sześćdziesięcioletnim Emilem – pasjonatem ornitologii, który staje się przewodnikiem wchodzącego w dorosłość Luciego. Emil pisze pamiętniki, w których przelewa na papier wspomnienia swojego dzieciństwa z czasów wojny i początków komunizmu. Luci natomiast, będąc jeszcze dzieckiem, doświadcza burzliwego czasu niekończącej się, rumuńskiej transformacji politycznej z początku XXI wieku i staje się powiernikiem wspomnień Emila.
Spotkanie z autorem otworzył Dyrektor Przedstawicielstwa Regionalnego Komisji Europejskiej – Jacek Wasik. – Świętujemy Rok Dziedzictwa Kulturowego – dziedzictwa, z którego powinniśmy być dumni, a o którym często zapominamy, że jest spoiwem integracji europejskiej i porozumienia między narodami. Dziedzictwo kulturowe określa naszą tożsamość i buduje naszą wspólnotowość. Dzisiaj, w ramach odkrywania tego dziedzictwa, przeniesiemy się w literacką podróż do Rumunii. – powiedział. Jacek Wasik podkreślał, że nieprzypadkowo gościem specjalnym jest pisarz rumuński – 1 grudnia Rumunia obchodzi swoje święto narodowe – 100. Rocznicę Wielkiego Zjednoczenia Rumunii.
Moderatorem rozmowy była dziennikarka Gazety Wrocławskiej Małgorzata Matuszewska, która przybliżyła zgromadzonym uczestnikom największe dokonania Filipa Floriana. – Był redaktorem czasopism literackich i korespondentem Wolnej Europy i Deutsche Welle. Za powieść „Dni Króla” otrzymał nagrodę Manuscriptum, przyznaną przez Narodowe Muzeum Literatury Rumuńskiej. Jego książki są tłumaczone na wiele języków, głównie na węgierski, angielski, bułgarski i hiszpański. – podkreślała.
W wydarzeniu uczestniczył również Maciej Tomaszewski – aktor Wrocławskiego Teatru Współczesnego, który czytając wybrane fragmenty „Wszystkich sów” pozwolił zebranym zanurzyć się w świat wyobraźni, doświadczeń i wspomnień głównych bohaterów – Emila i Luciego. Pierwszy fragment opisywał zaśnieżone uliczki i kamienice współczesnego Bukaresztu, pośród których nieustraszony Luci, będąc jeszcze dzieckiem, stawiał czoła nieprzetartym śnieżnym zaspom i poznał dziewczynkę z sąsiedztwa.
Drugi fragment dotyczył Emila, który już jako starszy i zmęczony życiem człowiek wspomina tragiczne wydarzenia z czasów II wojny światowej, gdy jako mały chłopiec mieszkał w Bukareszcie – I piszę, bo co mam robić, piszę, nie używam już nawet maści, nie biorę czwartej pastylki przeciwbólowej, ale nie mogę oderwać myśli od tamtych bombardowań amerykańskich i od koszmaru, jaki spadł wtedy na Bukareszt.
Trzeci fragment opisywał relację Luciego z naturą, uczucia jakimi darzył świat zwierząt i roślin, a także pasję jaką odkrył w wspinaczce. – Jak każda choroba zakaźna, alpinizm rozprzestrzenia się przez drobnoustroje. I właśnie taki zbłąkany drobnoustrój, szukający schronienia na czas złej pogody, odnalazł mnie latem dwa tysiące trzeciego, w ostatnie czerwcowe dni roku szkolnego.
Filip Florian pytany o to jak wyglądają obchody świąt narodowych w Rumunii przyznał, że nie uczestniczy w nich, ponieważ uważa, że obchody i związane z nimi wydarzenia w przytłaczającej większości zostały przejęte przez polityków. Podkreślał również, że jego zdaniem sytuacja polityczno-społeczna w jego kraju jest trudna i bardzo napięta.
Autor w ciekawy sposób odpowiedział na pytanie dotyczące pamięci o przeszłości. Stwierdził, że pamięć o wydarzeniach z czasów II wojny światowej i komunizmu jest ciągle obecna w przestrzeni publicznej i świadomości większości Rumunów, jednak najmłodsze pokolenie nie zdaje sobie sprawy z jakimi trudnościami i wyzwaniami musieli mierzyć się ich rodzice i dziadkowie. – Opowiadałem kiedyś mojemu młodszemu, szesnastoletniemu bratu, o tym jak stałem w latach 80. w kolejce po ryż. Był on wtedy sprzedawany w ręcznie sypanych „porcjach” i tak się złożyło, że mężczyzna stojący tuż przede mną dostał znacznie więcej, niż ja. Gdy zobaczyłem z jak małą ilością ryżu wracam do domu, zrobiło mi się niesamowicie przykro. Dla mojego brata była to niewyobrażalna sytuacja! Zapytał mnie dlaczego nie poszedłem do innego sklepu!” (śmiech). –wspominał. Tymi słowami autor „Wszystkich sów” chciał podkreślić jak ważne jest uświadamianie młodemu pokoleniu rzeczywistości, która dopiero co przeminęła. – Moją książką chciałem odświeżyć pamięć o tych trudnych czasach. Przez doświadczenia jednostek dotrzeć do świadomości wielu. – powiedział Filip Florian.
O swoich doświadczeniach w obcowaniu z literaturą rumuńską opowiedziała Radosława Janowska-Lascar, która zawodowo zajmuje się tłumaczeniem z języka mołdawskiego i rumuńskiego. Tłumaczenie twórczości Filipa Floriana określiła jako – (…) przyjemność, która polega na mocowaniu się ze słowem. – żartowała. Jej zdaniem obcowanie z tak nieoczywistą i wielowymiarową twórczością jest naprawdę pasjonującym doświadczeniem. Pierwszą książką Filipa Floriana, która została przez nią przetłumaczona, były Dni Króla (dostępne również w formie audiobooka). Przyznała, że napotkawszy wtedy tak wysublimowany styl i bogactwo form literackich była nie tylko pod wrażeniem, ale nie mogła doczekać się tłumaczenia następnej powieści. Jej tłumaczenie „Wszystkich sów” właśnie ukazało się w polskim przekładzie.
W trakcie spotkania Filip Florian został zaskoczony przez moderatorkę prośbą o przeczytanie (w oryginale) swojego ulubionego fragmentu. Po chwilowej konsternacji, autor odnalazł fragment i odczytał krótki tekst. Nieprzypadkowo Filip Florian wybrał fragment dotyczący, jak to określił, jedynego wątku nawiązującego do własnych doświadczeń. Było to wspomnienie Emila (głównego bohatera powieści), którego ojciec przeżył pobyt w więzieniu komunistycznym. Ojciec przed swoim synem tylko raz odsłonił swoje uczucia i emocje, gdy w panice wskoczył na stół na widok szczura. Najwyraźniej piętno jakie traumatyczne doświadczenia odcisnęły na nim było tak mocne, że dopiero nagłe, silne zaskoczenie wzbudziło w nim reakcję emocjonalną. Autor stwierdził, że sam był świadkiem takiej reakcji, gdy po podobnych doświadczeniach brat jego dziadka zareagował panicznie na widok małego gryzonia.
Moderatorka pytała autora „Wszystkich sów” o jego stosunek do muzyki. – Gdy pracuję nad tekstem wchodzę z nim w relację i słyszę jego własną unikalną muzykę.-powiedział. Nawiązując do trzeciego fragmentu poświęconemu zwierzętom, Filip Florian podkreślał, że jako pokolenie XXI w. mamy jeszcze niepowtarzalną szansą zobaczyć, doświadczyć i opisać magię, animizm i mistycyzm jakim otaczane są zwierzęta w lokalnych tradycjach, wierzeniach i relacjach jakie łączą ludzi i zwierzęta.
Autor pytany o kolejną książkę powiedział, że raczej stara się nie mówić, o czym będzie kolejna powieść. – Niektórzy pisarze mówią, że mówienie o książce, nad którą się pracuje, odbiera energię. Mogę powiedzieć tylko tyle, że dla mnie każda kolejna książka jest odkrywaniem czegoś nowego. Myślę, że chciałbym opisać to co przechodzi przez umysł człowieka, zamkniętego w niewoli, w samotności przez wiele tygodni.– powiedział.
Filip Florian miał też okazję opowiedzieć o swoim stylu pracy z tłumaczami. Podkreślił, że najważniejsze przy współpracy jest zaufanie jakim darzy swoich tłumaczy. – Każda przetłumaczona książka to wspólne dzieło. Tłumacz staje przed trudnym wyzwaniem, jakim jest oddanie w swoim języku ironii, komizmu i szerokiej gamy środków stylistycznych. To prawdziwa sztuka.– przyznał, a Radosława Janowska-Lascar dodała.- Tworzymy niepisany związek niczym system naczyń połączonych.
Na koniec Jacek Wasik odczytał swój wybrany fragment „Wszystkich sów”. – Kiedy jest się małym można wyobrażać sobie, że demokracja jest tym samym co delegacja (…), później człowiek uświadamia sobie, że nie każdy Niemiec to cudzoziemiec, Donbas to nie odmiana kontrabasu, a jęki i krzyki można usłyszeć nawet z niewyobrażalnie odległych miejsc. -cytował. Dyrektor Przedstawicielstwa Regionalnego Komisji Europejskiej przyznał, że jego zdaniem jesteśmy coraz bardziej głusi na ten „krzyk z odległych miejsc”.
Autor pytany o to czy głosy docierające z „niewyobrażalnie odległych miejsc” do Rumunii są obecne w przestrzeni publicznej powiedział.- Społeczeństwo w Rumunii mierzy się z dużymi problemami wewnętrznymi, a niska świadomość polityczna obywateli nie sprzyja zmianom w dobrym kierunku. Bardzo rozbudowany system pomocy społecznej skutecznie usypia wrażliwość Rumunów na to, co dzieje się w polityce i na świecie. Moim zdaniem to co dociera do opinii publicznej, spotyka się ze umiarkowanym zainteresowaniem.
Współorganizatorem wydarzenia Rumuński Instytut Kultury w Warszawie, który na spotkaniu reprezentowała Sabra Daici, Dyrektorka Instytutu.
WIĘCEJ INFORMACJI NA TEN TEMAT <<==>> LINK
materiał: Komisja Europejska Przedstawicielstwo w Polsce
tekst: Wydział Prasy Komisja Europejska Przedstawicielstwo w Polsce
opracowanie: Radio Biper Biała Podlaska