W spotkaniu zdecydowali się wziąć udział ludzie, którym udało się odnieść życiowy sukces, także na niwie literackiej. Powiodło się to: Arturowi Arteckiemu, Alinie Wiszniewskiej, Tadeuszowi Stycule, Andrzejowi Wilbikowi i Waldemarowi Golanko. Szkoda, że z różnych powodów nie wszyscy mogli się tym razem obecni. Byli za to przedstawiciele innych profesji: inżynierowie, pedagodzy, dziennikarze i szefowie szanowanych w mieście firm. Wspomnieniowe spotkanie prowadziła z gracją Jadwiga Romaniuk, była dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli i Wydziału Spraw Społecznych Starostwa Powiatowego. Miła atmosfera udzieliła się wszystkim uczestnikom spotkania. Wspominano ciekawe epizody z okresu dorastania oraz istotne przemiany, jakie zachodziły w życiu bliskiej im ulicy.
– Im jesteśmy starsi, tym częściej i chętniej wracamy do lat dzieciństwa. Wszak to ono kształtuje nas, odciska wyraźne piętno na całym życiu. Zapewne, dlatego wracamy wspomnieniami do domu, w którym urodziliśmy się i wychowali, do ulicy, podwórka, koleżanek i kolegów z tamtych lat. To właśnie na fali sentymentu zdecydowaliśmy się powrócić na ulicę Grabanowską, a nie Moniuszki jak teraz się nazywa. Pamięć dalsza ma to do siebie, że zaciera nieprzyjemne zdarzenia, a pozostawia jedynie te miłe i sympatyczne. My wspominamy ulicę Grabanowską jako miłą, sympatyczną i bezpieczną. Pierwsze spotkanie ograniczyliśmy do zaproszonych gości z kilku powodów. W czasie pandemii trudno spotykać się w dużym gronie. Ponadto zorganizowaliśmy spotkanie na podwórku jednego z kolegów, które nie jest zbyt duże i nie zmieściłoby tłumu gości. Chcemy jednak organizować podobne spotkania w szerszym gronie i liczę, że dzięki mediom o święcie ulicy Grabanowskiej dowie się więcej osób. Być może są wśród nich tacy, z którymi straciliśmy dawno kontakt, a którzy czują się emocjonalnie związani z tą ulicą – opowiada Jadwiga Romaniuk.
– Zaprosiłem kolegów na własne podwórko, bo jestem chyba jedynym, który najdłużej mieszka na tej ulicy. Przenieśliśmy się tu z rodzicami 1949 roku. Cieszę się, że mogłem podejmować bliższych i dalszych znajomych. Dzięki nim dowiedziałem się sporo o młodszych od siebie kolegach, których wcześniej nie znałem bliżej. Warto wspomnieć, że przez ulicę Grabanowską przewinęło się mnóstwo bialczan. Mieszkali tu między innymi przyszli lekarze, sędziowie, prokuratorzy, adwokaci i urzędnicy i rzemieślnicy. Mam nadzieję, że w następnych latach do grupy inicjatywnej dołączy liczniejsze grono – mówi gospodarz spotkania Janusz Denisiuk.
– Jestem szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w takim wydarzeniu. Był to dla mnie powrót do najbardziej pięknych chwil z dzieciństwa. Ulica Grabanowska zapadła mi głęboko w pamięć, a spotkanie z jej byłymi mieszkańcami okazało się dla mnie wzruszające. Powrócił sentyment do lat beztroskich, jaką niewątpliwie było nasze dzieciństwo – mówi Alina Wiszniewska.
– Dla mnie dzisiejsze spotkanie jest sentymentalną podróżą w czasie. Dawno nie miałem okazji odwiedzać własnej ulicy, choć pamiętam ją doskonale z lat chłopięcych. Niedawno musiałem odwiedzić notariusza na ulicy Moniuszki i skorzystałem z okazji, aby wstąpić na własne podwórko. Poczułem się zaskoczony jak bardzo wypiękniała moja ulica. Pamiętam, że większość budynków miała kiedyś mocno zniszczone elewacje, a podwórka wyglądały dość przaśnie. Po latach wiele zmieniło się na lepsze. Jestem gorącym zwolennikiem organizowania wspominkowych spotkań i liczę, że na kolejnych będę miał okazję rozmawiać z liczniejszym gronem dawnych znajomych – mówi Waldemar Golanko.
W pierwszym wydarzeniu z udziałem mieszkańców tej ulicy wzięło udział ponad 20 osób. Wszyscy uznali je za wysoce pożyteczne i wzruszające. Ustalono, że kolejne, tym razem cykliczne imprezy z udziałem mieszkańców ul. Grabanowskiej będą kontynuowane w latach następnych z większą ilością zainteresowanych. Zapewne nie zabraknie sympatycznych tematów do rozmów i wspomnień, przy których łezka zakręci się w oku.
materiał: Radio Biper Biała Podlaska
tekst: Istvan Grabowski
zdjęcia i opracowanie: Gwalbert Krzewicki