Reklama

Reklama

Reklama video

Pobiegnie z Łodzi do Santiago de Compostela, by wspierać leczenie śmiertelnie chorych dzieci (film)

"Biegiem przez Europę dla Gajuszątek" - taką nazwę dla własnej akcji nadał Mateusz Jędrzejczak, który zamierza pobiec do Santiago de Compostello, by zebrać środki na zakup leków dla śmiertelnie chorych dzieci, podopiecznych Fundacji Gajusz.

Przed biegaczem blisko 3000 kilometrów, od progu łódzkiego hospicjum dla nieuleczalnie chorych dzieci aż do Santiago de Compostella w Hiszpanii. Dlaczego właśnie tam i w jaki sposób zrodził się u 33-letniego bialczanina pomysł na taki wyczyn?

Jestem mężem, chrześcijaninem, biegaczem i od niedawna mieszkańcem Białej Podlaskiej. Pochodzę spod Łodzi, ale lwią część dorosłego życia spędziłem w Łodzi i w stu procentach czuję się łodzianinem. We wrześniu ubiegłego roku przeprowadziłem się z żoną do Białej Podlaskiej. Lasy, pole, dużo przyrody – to jest to, czego ja potrzebuję i którego potrzebowałem w okresie przygotowania do wyzwania – wyjaśnia Mateusz Jędrzejczak. Jak stwierdza, wokół jest wiele fundacji i sam nie wiem, dlaczego akurat siła wyższa połączyła go z tą konkretną, dla której chce się poświęcić. – Tak być musiało! Myślę, że jak będą mnie oglądać bliscy i znajomi z Łodzi, to doskonale będą wiedzieli o jaką fundację chodzi. Zachęcam też lokalne społeczeństwo do tego, by zapoznać się z tym, co ta fundacja robi, gdyż z jednej strony jest to najsmutniejsze miejsce, w jakim byłem, a z drugiej – napawające serce ogromną radością, że są ludzie, którzy poświęcają czas, czasem całe swoje życie, dla drugiego człowieka.

 Wyruszy 1 maja z Łodzi, gdzie wiele lat mieszkał i gdzie po raz pierwszy pojawiła się myślę o tym, by wspomóc hospicjum. Po drodze, będzie relacjonował swoją podróż w mediach społecznościowych. Temu wyczynowi, który potrwa 60 dni, będzie towarzyszyła założona przez Fundację Gajusz zbiórka pieniężna – można wesprzeć akcję choćby najmniejszą kwotą:

Do Santiago de Compostella dla Gajuszątek <<==>> LINK

„Pasja do przekraczania siebie i własnych ograniczeń w długodystansowym sporcie zawsze była dla mnie ważna. Myśl o wyznaczeniu dalekiego celu biegu, który byłby walką ze sobą, a jednocześnie rodzajem duchowej podróży zbiegł się z podziwem dla Gajuszątek – śmiertelnie chorych dzieci, które oszukują medycynę i wygrywają każdy swój dzień. Postanowiłem pobiec do Santiago de Compostela. To 3000 km. To około 600 godzin biegu. To moja duchowa pielgrzymka, która ma mieć też realny wymiar – zakup zapasu leków dla najpiękniejszych, młodych wojowników jakich znam, śmiertelnie chorych mieszkańców Pałacu Fundacji Gajusz. Bieganie to od wielu lat był mój sposób na siebie, na życie, na rozwój. Przygotowanie do maratonu wymaga olbrzymich nakładów energii, systematycznej pracy i jest dużym wysiłkiem. Podobnie jak sam bieg. Gajuszątka to dla mnie prawdziwi wojownicy dzisiejszych czasów, choć nie biegają, nie chodzą, nie mówią, każdego dnia toczą walkę o życie bez bólu i łez. Chcę pomóc tym młodym bohaterom i zachęcić do tego również Was. Aby nic nie bolało. By mogły cieszyć się każdym dniem. Dołącz do mojej przygody. Pomóż mi zebrać pieniądze na zapas leków dla dzieci mieszkającym w hospicjum stacjonarnym Fundacji Gajusz.”

Dla nas często takie 50 zł może być niczym, a dla Gajuszątek może się okazać, że to lepsze jutro! – podkreśla biegacz.

Bieg będzie relacjonowany na Facebooku i Instagramie.

Mateusz Jędrzejczak w ciągu 60 dni zamierza pokonać 3000 kilometrów, przemierzając kraje Europy tylko z ważącym ok. 9 kg plecakiem i powierzając sukces własnym siłom. To wyprawa „self support”, czyli bez żadnego wsparcia z zewnątrz. W planach 45-50 kilometrów dziennie, a postój tam, gdzie akurat dobiegnie i gdzie znajdzie się miejsce na rozbicie namiotu. Do swojej podróży podchodzi ambitnie, wierząc, że żmudne treningi biegowe i siłowe (200-240 kilometrów tygodniowo) przygotowały go na tak wielki wyczyn.

Mam przekonanie, że można by to było zrobić w lepszym sportowym stylu, niż ja planuję, a zamierzam biec 45-50 kilometrów dziennie. Gdybym miał support, który zapewniłby mi jedzenie, spanie i wszystko, co związane jest z logistyką, to pozwoliłbym sobie na większy kilometraż. Moglibyśmy wtedy mówić o sportowym wyzwaniu. Ale mówimy o największej przygodzie, jaka mnie w tym roku czeka – podsumowuje Mateusz Jędrzejczak. Przed nim ogromne wyzwanie, walka z własnymi siłami i ograniczeniami, ale, jak zaznacza, marzenia należy realizować. – Każdy z nas ma jakieś marzenia. Ten pomysł pracował we mnie kilka lat, bo o Santiago pomyślałem kilka lat temu i pomyślałem, że to przejdę. Obowiązki w pracy i rodzina nie pozwalają mi na pół roku wędrówki przez Europę, więc pomyślałem, że pobiegnę, jednocześnie spełnię marzenie i nie obciążę tym bardzo rodziny.

Mateusz Jędrzejczak powróci do domu samolotem. Dziś życzymy mu sił i realizacji tego niesamowitego wyzwania, które dla niego jest nie tylko sprawdzeniem własnych możliwości, ale i spełnieniem marzeń. Czekamy na lipiec, kiedy – mamy taka nadzieję – ponownie spotkamy się z biegaczem, a on sam opowie o swojej przygodzie naszym czytelnikom.

 

 

_____
materiał: Radio Biper Biała Podlaska
zdjęcia: Mariusz Maksymiuk / Mateusz Jędrzejczak, FB
film: Mariusz Maksymiuk
opracowanie: Anna Ostapiuk

 

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama