Grupa warsztatowa pracowała przez tydzień z Janem Sajdakiem tworząc interwencje artystyczne w środowisku naturalnym. Wytwory pracy są w całości ekologiczne, a pozostawienie ich upływowi czasu i działaniu natury jest integralną częścią projektu. – Warsztaty mają na celu ćwiczenie wyobraźni uczestników poprzez działania artystyczne w naturalnej przestrzeni. Naszym podstawowym, acz nie jedynym materiałem, jest wiklina. Jest to jeden z moich głównych środków ekspresji, materiał, który znam, czuję i mam na niego temat wiele przemyśleń. Pokażę więc podstawowe sploty, sposoby pracy z wikliną, opowiem o tym materiale. Głównym punktem naszego skupienia nie będzie jednak ten konkretny materiał, ale zagadnienie kompozycji artystycznych interwencji w naturalnym krajobrazie. Będziemy mieli do dyspozycji spory, zróżnicowany teren – od otwartego pola, przez świetlisty park po gęsto zarośnięty lasek. Każdy wykona własny, indywidualny projekt. Zależy nam na procesie – doświadczeniu twórczym, namyśle, zmierzeniu się z nowym zagadnieniem. Będziemy mieli w sumie tydzień, więc czasu nie tak dużo, ale mam nadzieję, każdy wyniesie z naszych warsztatów cenne doświadczenia – wyjaśniał jeszcze przed rozpoczęciem warsztatów prowadzący je Jan Sajdak.
Uczestników projektu spotykamy w Sławatyczach w dniu 17 września. – Dziś mamy finał projektu „Land Art na granicy” organizowanego przez Warsztaty Kultury w Lublinie przy współpracy artysty Jana Sajdaka i najwspanialszych, wyselekcjonowanych uczestników. Spotkaliśmy się w zeszłą niedzielę i pochyliliśmy się nad tematem land artu i wikliną. Wśród nas mamy zawodowych wyplataczy oraz osoby, dla których był to debiut. Każdy pracował sam, wybierał sobie miejsce i formę, a z pomocą Janka dopracowywał swój projekt – wyjaśnia Joanna Wawiórka-Kamieniecka, Warsztaty Kultury w Lublinie.
Jak pracowali adepci sztuki wikliniarskiej? – Chcę podziękować wszystkim uczestnikom. Dużą grupą działaliśmy przez tydzień. Wiklina była naszym materiałem, ale to nie ona była głównym punktem, na którym się skupialiśmy. Najważniejsze było wybranie miejsca w krajobrazie podczas spaceru. W Sławatyczach właśnie, bo jest tu pięknie – stwierdził Jan Sajdak, którego, jak wyjaśnia, przywiódł tu mieszkający w okolicy Antoni Chorąży. – Szukaliśmy podczas warsztatowych spacerów miejsca, które będzie inspiracją, w którym przyjdzie do głowy pomysł do niego pasujący. Następne było wykonanie instalacji artystycznej, często bardzo prostej, bo większość z nas miała pierwszy kontakt z wikliną. Z naciskiem na to, by nie była to rzecz piękna sama w sobie, tylko żeby tworzyła sensowną całość razem z tym, co jest dookoła, z rzeką, z krajobrazem.
Całość zwieńczona została wspólną prezentacją prac – plenerowym wernisażem. Wystawę prac rozmieszczonych na terenie Sławatycz zwiedzamy podczas spaceru z wykonawcami dzieł. – W mojej pracy nawiązywałam bezpośrednio do historii Sławatycz, czyli do Olędrów – opowiada jedna z uczestniczek Anna Jakubowska, która swoją wiklinową instalację zamieściła na barierce ulicznej. – To tradycyjny płot olęderski, który według mnie idealnie wpisuje się w krajobraz z tego względu, że mamy obok bardzo piękny drewniany dom i strumyk. Płot olęderski w dawnych czasach służył do powstrzymywania wylewającej rzeki. Proszę zauważyć, że płot z jednej strony jest gładki, z drugiej zakończony w sposób naturalny, ponieważ natura nie jest gładka i ułożona rękami człowieka.
Do kolejnej instalacji wędrujemy dłuższy czas i znajdujemy ją na małej piaszczystej plaży nad rzeką. – Wędrując wzdłuż Bugu, widząc powalone drzewa, miałam smutne odczucia, że rzeka jest taka dzieląca, a coś co zostało zbudowane zostało już zniszczone. Czułam tęsknotę za drugim brzegiem, za człowiekiem, który jest gdzieś po drugiej stronie – tłumaczy inna uczestniczka warsztatów, również Anna, spod której rąk wyszła wiklinowa panna wskazująca ręką drugi brzeg Bugu. – Ta dziewczynka miała tę tęsknotę wyrazić. Przyciągnęłam również pieniek, żeby razem z nią posiedzieć i potęsknić za tą drugą stroną, za tą jednak łączącą relacją, bo te drzewa porozrzucane dookoła mogą być symbolem mostu. W pewnej perspektywie dziewczynka trzyma w dłoni gałęzie znajdujące się po drugiej stronie rzeki i łączy oba brzegi. Jest to więc tęsknota i próba połączenia dwóch krajów, dwóch wspólnot.
Wśród pozostałych prac można podziwiać m.in. wiklinowe oparcie miejscowej ławeczki, siatkową „twarz” rozpiętą pomiędzy parkowymi drzewami. Zachęcamy do odwiedzenia Sławatycz i poszukiwanie tych wyjątkowych instalacji w urokliwych plenerach.
materiał: Radio Biper Gmina Sławatycze
zdjęcia: Mariusz Maksymiuk
film: Mariusz Maksymiuk
opracowanie: Anna Ostapiuk