Reklama

Reklama

Reklama video

Wisznice: Z tratwy na rower i dalej ku przygodzie

Nieoczekiwany obrót przyjęła wyprawa mieszkańca gminy Wisznice Andrzeja Łagowskiego, który postawił sobie za cel przepłynięcie własnoręcznie zbudowaną tratwą 5 tys. km z Puław do Morza Czarnego. Po dotarciu do Niemiec i przetransportowaniu tratwy na rzekę Dunaj, niedługo po ruszeniu podróżnik, jak i jego tratwa zostali zaaresztowani przez policję, dalszy rejs okazał się niemożliwy. Pan Andrzej musiał przez to zmienić plan i do Morza Czarnego postanowił dotrzeć drogą lądową na rowerze.

– Mój pech nie ma końca, moją jednostkę przewiozłem lawetą 600 km na Dunaj. Po przepłynięciu 10 km i pokonaniu jednej śluzy, moja tratwa i ja na pokładzie zostaliśmy aresztowani. Zatrzymała nas niemiecka policja – pisze na swoim blogu pan Andrzej. 

Problemy, jak relacjonował mieszkaniec gminy Wisznice wyniknęły z braku rejestracji tratwy, która jest wymagana, aby płynąć rzeką eksterytorialną, jaką jest Dunaj. Nie miał jej, bo po pierwszej kontroli policji usłyszał, że jego tratwa z napędem o mocy do 15 koni mechanicznych, nie wymaga rejestracji.

Podróżnik jednak się nie poddaje, zmienił środek lokomocji na rower i zamierza w ten sposób osiągnąć cel i spełnić swoje marzenie. Za sobą ma już pierwsze 100 km. – Dzisiaj (tj.9 czerwca) przejechałem na rowerze 85 km. Zastanawiam się czy nie za dużo jak na pierwszy raz. Jutro będę w Austrii, mam jeszcze około 50 km. Cały dzień uciekałem przed burzą, i wygrałem tą bitwę. Nogi bolą, krocze też i spiekłem się jak rak – relacjonuje. 

 

Źródło / zdjęcia: Andrzej Łagowski

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama