Rozwijający się dynamicznie przemysł tekstylny wyparł mozolne rękodzieło, a przydatne ongiś w wielu domach krosna trafiły na strych. Na szczęście nie wszędzie. Miejscowe gospodynie odkurzyły wyciągnięte ze strychów niepotrzebne nikomu krosna, kądziołki i motowidła. Tkaczki z Hruda podjęły wyzwanie powrotu do tradycji i próba okazała się nad wyraz udana. Teraz z powodzeniem uczą sztuki prababek nastoletnie dziewczynki, organizują pokazowe lekcje folklorystyczne dla młodzieży szkolnej z całej gminy oraz pokazy rękodzieła ludowego.
Uczestniczą w nich z ochotą również zagraniczni goście. Spotkania w wiejskiej pracowni tkackiej mają specyficzny urok. Gospodynie wykazują, bowiem wyjątkowe zdolności manualne, wokalne i gawędziarskie. Fantastycznie opowiadają o zwyczajach panujących w podlaskich wsiach, wykazując znajomość narzędzi, jakimi posługiwały się kiedyś kobiety. Godzinami można słuchać, do czego służyły łamanki, przecieraczki, drapuszki, kądziołki, motowidła, witusze i snownice. Dla młodego pokolenia są to pojęcia wyjęte niemal z baśni.
Szczególnym tematem rozmów są perebory. Robią one furorę nie tylko na południowym Podlasiu. Ten jedyny w swoim rodzaju ornament tkacki uważany był swego czasu za zapomniany dla rękodzieła. Odtworzyły go jednak tkaczki z okolic Dołhobród. Szczególne zasługi dla jego popularyzacji miała nieżyjąca już mistrzyni krosna Stanisława Baj. To za jej sprawą sztukę tkania ornamentu techniką wybierania przejęły tkaczki z Hruda i dziś jest to jedna z dwóch pracowni w kraju, tkających perebory. Kiedyś ornament ten zdobił lniane koszule, bluzki, spódnice, a nawet ręczniki.
Do tej pory zdolnościami podlaskich tkaczek zachwycali się turyści oraz uczniowie z wielu szkół, uczestniczących w mini warsztatach tkackich. Życie dowodzi, że rezultaty zdolnych rąk tkaczek można wykorzystać w przemyśle odzieżowym, a tym samym zapewnić im dodatkowe źródło zarobkowania. Pięknem pereboru zachwyciła się Barbara Chwesiuk, pomysłowa właścicielka firmy odzieżowej Bialcon i włączyła go do ubiorów z cenionej przez młode elegantki kolekcji odzieżowej Rabarbar. Podczas rozstrzygnięcia trzeciego konkursu tkackiego w Hrudzie z udziałem prac wielu osób firma Bialcon wystawiła kilka fasonów sukienek. Wszystkie one zawierały zdobnicze hafty tkackie wytworzone w Hrudzie, a szczególną furorę robiła tzw. czerwona sukienka proponowana klientkom do zakupu.
– Kolekcja Rabarbar, sięgająca do ludowych aplikacji i motywów zdobniczych cieszy się uznaniem klientek odwiedzających nasze sklepy firmowe, a niebawem zamierzamy zainteresować nią kobiety w Skandynawii – mówi Barbara Chwesiuk.
Być może zainteresowanie haftami tkackimi z Hruda może objawić się też w Stanach Zjednoczonych, gdzie z wielkim zainteresowaniem przyjęto film dokumentalny o zdolnościach tutejszych kobiet, nakręcony przez kanał Biała TV. Warto przypomnieć, że Andrzej Machnowski z warszawskiej firmy ATM był autorem filmu o tkaczkach z Hruda, prezentowanym na festiwalu filmowym w Macedonii. Satysfakcję z uzyskania pierwszej nagrody miała Zofia Jówko z Hruda. Specjalnie na ten konkurs przygotowała własne wersje krawatów męskich, torebek i pokrowców na telefony komórkowe z udziałem haftu tkackiego.
Od dziesięciu lat wielokrotnie nagradzana i opisywana na łamach pism ogólnopolskich pracownia z Hruda jest organizatorem przygranicznego konkursu „Tkactwo w dolinie Bugu”. Teraz biorą w nim udział tkaczki z różnych stron kraju, a nagradzane prace reprezentują bardzo wysoki poziom rzemiosła. Gospodynie z Hruda potrafią zajmująco mówić o swej pracy, a przy tym śpiewają częściowo już zapomniane pieśni ludowe.
materiał: Radio Biper Biała Podlaska
tekst zdjęcia: Istvan Grabowski
opracowanie: Gwalbert Krzewicki