Istvan Grabowski: Czy piosenka może być sposobem na ciekawe życie?
Justyna ,,Buenos” Mosiej: – W moim przekonaniu piosenka nie jest sposobem na życie. To życie jest częściej inspiracją do powstawania piosenek. Przekonałam się o tym wielokrotnie.
Udało się pani osiągnąć status gwiazdy disco polo. Jakich wyrzeczeń wymagała droga na szczyt?
– Mam tę satysfakcję, że akurat nie musiałam z niczego rezygnować, ani się od czegoś uzależniać, bo to z czasem bardzo uwiera. Jeśli coś robię, to z pełną świadomością i konsekwencjami. Jednak życie artysty estradowego bywa trudne. Często media chcą nas postrzegać bardziej jako łatwo sprzedający się produkt, niż artyzm. Jednak wiara i pewność siebie w to, co się robi, przynosi satysfakcję. Warto słuchać własnej intuicji. Ja jej nie zaniedbuję.
Czy sukces odmienił pani życie?
– Heheh. Tak zmienił. Przysporzył mi wielu wrogów. Istnienie ich nie zniechęca, a wręcz motywuje jeszcze bardziej do działania. Nauczyłam się większej asertywności do ludzi i szacunku do tego, co robię. Proszę mi wierzyć – to właśnie zawistni ludzie udowadniają mi, że to, co robię ma sens.
Dlaczego wybrała pani akurat taki nurt rozrywki?
– To był przypadek, choć podobno w życiu nie ma przypadków. Wydaje mi się, że i w tym nurcie można wykonywać zróżnicowaną muzykę. Zresztą moje utwory nie są typowo disco polowe. Ogólnie mówiąc, poruszam się w obszarze muzyki tanecznej.
Jak często ma pani okazję do spotkań z publicznością?
– Bardzo często, co mnie bardzo cieszy. W okresie wiosenno- letnim występuję niemal w każdy weekend. I nie są to tylko sale klubowe. Uwielbiam koncerty plenerowe, gdzie mogę spotkać się z wieloma ludźmi. Kiedy na nich patrzę, czuję się bardziej zmotywowana.
Jak na pani widok reagują fani?
– Różnie. Jedni piszczą na mój widok, inni chcą się do mnie przytulić, zrobić wspólne zdjęcie, proszą o autograf. Jest to bardzo miłe. Wielokrotnie zdarzało mi się dostawać od fanów czekoladki, kwiaty i zabawki.
W czym, zdaniem pani, tkwi sekret niebywałego powodzenia disco polo?
– Nie ma w tym sekretu. Jeśli coś się robi prosto z serca, to chwyci. Liczy się szczerość. Ludzi nie da się oszukać byle grepsem. Odbiorcy, podobnie jak my, mają serce i duszę.
Tabloidy nazywają panią Dodą disco polo. To stwierdzenie cieszy panią, bawi, czy może irytuje?
– Oczywiście bawi. Może dlatego, że obydwie jesteśmy zawzięte i wiemy, czego chcemy od życia. Zbliża nas też kolor włosów, podobna budowa ciała i silny charakter.
Hasło „Ostra jak żyleta, piękna jak anioł” umieszczone na pani stronie internetowej zobowiązuje. Czy korzysta pani z pomocy stylistów?
– To prawda, potrafię być ostra. Jeśli ktoś mi wbije szpilę, oddam widły. Jeśli zaś ktoś poda mi rękę, oddam serce. Nie korzystam z pomocy stylistów. Sama wiem, co jest dla mnie najlepsze i tym kieruję się w kreacji wizerunku (nie tylko scenicznego).
Czy dar w postaci głosu, jakim obdarzyła panią natura,
jest powodem do dumy?
– Jeśli coś robię to tak, aby być szczęśliwą. Lubię swój głos, ale wykorzystywany w bardziej rockowym wydaniu.
Podobno na scenę trafiła pani przypadkiem.
– Tak. Choć (jak wspomniałam) nie ma przypadków, to jestem wdzięczna temu przypadkowi. Jako dziecko uczęszczałam na zajęcia artystyczne. Jeśli nie na taniec, to śpiew. Czas pokazał, że przydały się. Jestem wdzięczna losowi, że obdarzył mnie właśnie pasją artystyczną.
Znana jest pani ze zdolności tanecznych. W jakich okolicznościach tancerka przeistoczyła się w solistkę grupy Buenos Ares?
– Tak. Rozpoczynałam przygodę sceniczną w grupie Buenos Ares jako tancerka, Formacja po siedmiu latach istnienia rozpadła się. Kilka lat nic się nie działo, aż w 2007 roku zadebiutowałam jako wokalistka.
Grupa z przerwami funkcjonowała do 2014 r. Co było powodem jej rozwiązania?
– Konflikt z wytwórnią płytową.
Kontynuuje pani jej działalność jako solistka formacji Buenos. Kto teraz wspomaga panią na scenie?
– Tak. Buenos zawsze byłam, tylko odeszło Ares. Poza tym „drobiazgiem” nic się nie zmieniło. Towarzysza mi (jak zawsze) dwie tancerki. Tworzymy zgrabne trio.
Gwarantem powodzenia są piosenki trafiające w gusta odbiorców. Na kogo może pani liczyć w tym względzie?
– Oczywiście na producenta muzycznego, który zaaranżuje mi muzykę, zgodną z moimi potrzebami i pomysłami. Teksty sama piszę, a wideoklipy tworzą mi najlepsi producenci w Polsce, którzy czują moją osobowość i wrażliwość. Suma tych starań tworzy wizerunek osoby autentycznej.
Czego dotyczą teksty pani piosenek?
– Życia, w większości moich własnych odczuć. Nie da się dobrze odtworzyć czegoś, czego się nie czuję, To jest oczywiście moje zdanie i to moje odczucia. Cieszę się, że znajdują akceptację szerokiego kręgu odbiorców.
Jak powstają pani efektowne teledyski?
– Wszystko jest zasługą najlepszych producentów, charakterystycznego artysty i utworu. Jednak największą rolę odgrywa chyba osobowość. Wtedy cały film jest tylko dopełnieniem, estetyczną otoczką.
Muzyka towarzyszy pani w pracy, a jak pani wypoczywa?
– Ja odpoczywam właśnie w pracy, czyli na scenie. Autentycznie kocham to, co robię. Kiedy jestem poza nią, wolny czas spędzam w Body Gym-Fitnes. To miejsce odnowy i rekreacji dla mojego ciała. Po prostu je uwielbiam!
Uważana jest pani za osobę zamożną. Czy udało się pani spełnić marzenia?
– Zamożność to pojęcie dość względne. Zależy, kto ile wydaje i potrzebuje, ale generalnie nie narzekam. Cały czas spełniam swoje marzenia.
Z czym kojarzy się pani sukces?
– Sukces jest wtedy, kiedy pokonamy napotykane przeciwności losu, niezależnie zawodowe, czy prywatne. Nie ma sukcesów bez porażek, chociaż ja nie używam słowa „porażka”. Jego zamiennikiem jest wyzwanie, bądź lekcja. Otrzymałam ich w życiu parę.
Podobno lubi pani szybkie samochody. Czy czuje się pani dobrze za kierownicą?
– Pewnie. Uwielbiam jazdę samochodem. Miałam przyjemność zmierzyć się w rajdach na lince treningowej w Ułęży, gdzie na 9 startujących mężczyzn zajęłam 3 miejsce. Panowie patrzyli z uznaniem.
Popularność rodzi liczne pokusy. Czy potrafi się im pani oprzeć?
– Oczywiście, że tak. Zawsze żyłam tak, ja chcę, a nie, jakby chcieli inni. Mam swój rozum i mądrość życiową. Nie zawsze należy korzystać z nadarzających się okazji losu. Często jest to bowiem uśpienie naszej czujności, za którą trzeba potem zapłacić rachunek..
Jaka jest Justyna Mosiej prywatnie? Co panią cieszy, a co irytuje?
– Justyna nie zmienia się prywatnie. Wyznaje takie same zasady życiowe prywatnie, co i zawodowo. Cieszę się, kiedy mogę pomóc innym i z tego powodu ludzie są szczęśliwi. Irytuje mnie fałsz, kłamstwo i wykorzystywanie zaufania. Staram się eliminować takie osoby ze swego życia. Krótko mówiąc, mniej toksyn, więcej szczerości i spontaniczności. Jestem zadowolona z wyboru miejsca pracy i robię wszystko, aby ludzie mogli z niej czerpać radość.
materiał: kultura / muzyczna dziupla
tekst: Istvan Grabowski
zdjęcia: serwis artystki