10 maja w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Białej Podlaskiej odbyło się spotkanie z Moniką Bazylczuk, eksploatatorką i pasjonatką Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Przybyli na spotkanie goście mogli usłyszeć i obejrzeć wiele interesujących treści na temat awarii elektrowni jądrowej w Czarnobylu na Ukrainie, która miała miejsce w 1986 roku oraz losach tych terenów i ich mieszkańców po katastrofie.
Eksploratorka zaprezentowała unikatowe materiały foto-video z jej wielokrotnych pobytów w strefie, ukazujące miejsca mało znane i trudno dostępne. Wśród nich m.in. te w miastach Prypeć i Czarnobyl oraz w ich okolicach. Widok ze szczytu radaru Duga (tzw. oko Moskwy), zamknięte skażone złomowiska, najbardziej radioaktywne miejsca i obiekty w strefie, sterownia reaktora jądrowego, to tylko niektóre z nich jakie zaprezentowała na spotkaniu pani Monika. Podzieliła się również ze słuchaczami wieloma ciekawostkami dotyczącymi tutejszej przyrody, eksperymentów przeprowadzanych po awarii na terenie zony czy życia tzw. samosiołów, mieszkańców strefy, którzy zdecydowali się żyć w niej mimo skażenia.
Poprosiliśmy Panią Monikę o krótką rozmowę.
RB: Po co jedzie się do Czarnobyla?
Monika Bazylczuk: Ze względu na wiele czynników, jakie tam przyciągają. Mnie osobiście przyciąga przede wszystkim natura, która jest tam naprawdę zadziwiająca. Naprawdę pięknie to wygląda, kiedy natura odzyskuje to, co jej, kiedy widać jak w środku miasta jest las. Przyciąga mnie również promieniowanie, skażenie, to co powoduje szysze bicie serca, wzrasta adrenalina i jest to bardzo fajne.
RB: Proszę powiedzieć jak zaczęła się pani pasja?
Monika Bazylczuk: Czarnobyl towarzyszył mi tak naprawdę od najmłodszych lat, zawsze się tym interesowałam. Wszystko zaczęło się od mojego brata, który ma uważam jeszcze większą wiedzę niż ja. Na wszystkie wyjazdy jeżdżę z nim i tak naprawdę wszystko zaczęło się od niego.
RB: Jak wyglądają wasze wyjazdy, jak je organizujecie?
Monika Bazylczuk: Jest kilka firm, która zajmuję się wyjazdami do strefy, my korzystamy z firmy „Strefa Zero”, którą dowodzi Paweł Mielczarek mający olbrzymią wiedzę i najlepsze wtyki, że tak powiem, bo to co może zrobić w strefie on, nie może zrobić nikt. Wszystko co zwiedzamy i widzimy jest dzięki niemu. Poza tym, nie da się tam tak z marszu dostać, trzeba mieć swojego przewodnika, osobę która bierze za nas odpowiedzialność i ubezpiecza nas.
RB: Ile razy udało się już pani pojechać do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia?
Monika Bazylczuk: Powiem tak, na pewno kilka razy. Żałuję jednak, że nie byłem tam już wcześniej na przykład 10 lat temu, kiedy nie było jeszcze tylu obostrzeń. Zona obecnie niestety bardzo się zmienia, jest coraz więcej utrudnień związanych z pobytem w niej.
RB: Kiedy planuje Pani kolejny wyjazd do zony i czy jest jeszcze tam coś do zobaczenia, czego jeszcze pani nie widziała?
Monika Bazylczuk: Planujemy pojechać tam znowu w sierpniu. Zona jest ogromna, jest to 30 km w promieniu od elektrowni, także zwiedzać można tam w zasadzie w nieskończoność.
RB: Jak poruszacie się po strefie?
Monika Bazylczuk: Poruszamy się zazwyczaj autobusami, są to tzw. brudne autobusy, które nie wyjeżdżają poza strefę, bo teoretycznie mogą być skażone.
RB: Jeśli ktoś by chciał pojechać do Strefy Czarnobylskiej, co by pani poradziła takiej osobie? Jak to zrobić, aby było to bezpieczne?
Monika Bazylczuk: Polecam, aby skontaktować się z Pawłem ze „Strefy Zero” i on wszystko za nas załatwi. Nie musimy niczym się interesować, on załatwia wszelkie pozwolenia, przejazd przez granicę, ubezpieczenia, transport, absolutnie szybko. Wyjazd zamyka się w około pięciu dni. Koszt takiej wycieczki wyniesie około 2 tys. zł.
materiał: Biała Podlaska miasto
zdjęcia / rozmowa: Jakub(OvO)Sowa