Reklama

Reklama

Reklama video

Biała Podlaska: Nazywam się Abbas. Pochodzę z Iranu, mieszkam w Białej Podlaskiej

Miałem pokój jak ten lokal. Szafę, łóżko, wieżę. Nagle się budzę i nie mam nic. Albo starszy pan wali mnie kijem w łeb, bo śpię u niego w piwnicy. Wygania na ulicę, gdzie zamarzam. Tak to było. Wirtualna Polska przedstawia wzruszającą historię.

Nazywam się Abbas. Pochodzę z Iranu, mieszkam w Białej Podlaskiej. Mam 39 lat. Od 28 w Polsce. Przez 8 miesięcy na ulicy.

Cała treść dostępną na WP, poniżej fragment dotyczący Białej Podlaskiej <<==>> LINK:

Raz nieznajomy człowiek przyjechał do Warszawy, do naszego kebaba. Taki ruski akcent miał. Mocny. Tłumaczył, że w Moskwie mieszkał, ale Irańczykiem jest. Pytał się, gdzie może elektryczny nóż do mięsa naprawić.

A ten nóż tylko w centrum można było naprawić, na ulicy Wspólnej. Tam był jedyny serwis. Mówię, żeby tam poszedł, sprawdził. Ale ja też potrzebowałem czegoś, to wysłałem z nim kolegę.

Noża mu nie naprawili, ale trochę porozmawialiśmy. Opowiadał, co robił. Że ma lokal w Białej Podlaskiej, że chciałby go sprzedać, czymś innym się zająć. W końcu zapytał, czy może znam kogoś, kto szuka lokalu. Powiedziałem, że ja o tym myślę.

Pieniądze miałem odłożone, ale wiedziałem, że lokal w Warszawie to spore ryzyko. Może nie wypalić, jest konkurencja, a wtedy siedemnaście lat oszczędzania w błoto. Postanowiłem, że pojadę zobaczyć tam. Miesiąc popracuję, sprawdzę, czy nie wciska mi kitu.

Interes się kręcił, to lokal kupiłem i tak zostałem.

Na początku myślałem, że transport miejski mają sparaliżowany. Żadnych autobusów, tramwajów, nic. Wieczorem miasto zdycha. Nikogo nie ma.

Ale potem patrzę… korków też nie ma. Fajnie, myślę sobie. Oni mówią: nie jedź tam, tam korek jest. A tam stoją cztery samochody. I to jest korek? Jedź do Warszawy korek zobaczyć. Tysiące samochodów na Czerniakowskiej.

Tu jak sobie kółko zrobisz, to rzadko słyszysz słowo: ku…a. A w Warszawie na każdym rogu: ku…a, ku…a, ku…a… Tu są ludzie spokojniejsi, uśmiechnięci. Nie tacy nerwowi, co siedzą w tramwajach, wkurzeni nie wiadomo na co. Może tam cięższe jest życie, ale po co tak być nastawionym. W każdym razie, tutaj tego nie ma. Ten brzydki element życia znika.

Teraz, nawet jakby mi ktoś dał największą restaurację gdzieś indziej, to ja nie pojadę. Wolę tu zostać. Żałuję nawet, że nie przeprowadziłem się wcześniej.

Ostatnio, jak wyszedłem z ciepłego samochodu, to tak zimno było, że mi się przypomniały Słubice. Gdy wyrzucali mnie o świcie z piwnicy… Wiatr prosto w twarz, szczęka zamarzała. Teraz samochód masuje mi tyłek, plecy grzeje, wszystko robi. Zaczynam zapominać, kim byłem.

No to nie, pomyślałem, muszę zacząć pomagać. Gdy bezdomny przyjdzie, to dostanie kebaba. To pomaganie na małą skalę. Kupuję też karmy dla psów, wożę do schroniska. Jak będę miał pieniądze, to pomogę wszystkim bezdomnym. Otworzę stołówkę. To będzie duża skala. Teraz pomagam dzięki moim klientom. Im muszę podziękować.

Czy bezdomni coś mówią… Zastanawiam się, co ja bym powiedział. Gdy dostałem kawałek kiełbasy, to się po prostu cieszyłem. Podziękowałem. Gdzieś poszedłem i sobie zjadłem. To samo widzę u nich. Nawet trzy razy jednemu mówiłem: proszę usiąść tu. Niech sobie pan zje tutaj. On co zrobił? Stwierdził, że nie.

Każdy się krępuje, gdy musi o jedzenie prosić. Wiem coś o tym. Dlatego u mnie nie proszą. U mnie po prostu dostają.

 

materiał: Wirtualna Polska / partner wydawniczy
temat: Biała Podlaska miasto / Ludzie / Imigracja / Wirtualna Polska
tekst: Wirtualna Polska / Mariusz Maksymiuk
zdjęcia: Wirtualna Polska
opracowanie: Mariusz Maksymiuk

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama