22-letni student psychologii z Kaliłowa (gm. Biała Podlaska) Piotr Żuk 08 lipca wyruszył na samotną pielgrzymkę do Santiago de Compostela w Hiszpanii. Swoją wędrówkę nazwał „Po Rozum Do Jakuba”. Do pokonania ma pieszo łącznie 3749 km przez aż 9 krajów. Jest to prawdopodobnie pierwsza, a na pewno jedna z nielicznych wypraw pieszych bezpośrednio z Południowego Podlasia do Santiago w historii. Piotr do celu chce dojść w ciągu 5 miesięcy pokonując dziennie ok. 25 km.
Do Santiago de Compostela ludzie pielgrzymują od ponad 1200 lat. To tutaj znajduje się miejsce spoczynku Św. Jakuba Większego jednego z dwunastu apostołów, uczniów Jezusa Chrystusa. Od wieków, jest to jeden z trzech głównych po Rzymie i Ziemi Świętej celów pielgrzymowania. Symbolem pielgrzyma jest muszla przegrzebka, nazywana także muszlą świętego Jakuba. W dawnych czasach muszlę otrzymywał pielgrzym po dotarciu na koniec średniowiecznego świata – przylądek Finisterre w Hiszpanii. Dziś to jedynie symboliczny znak rozpoznawczy pielgrzymów wędrujących szlakiem św. Jakuba. Symbol muszli widnieje również na znakach szlaku.
Każdy pielgrzym wędrując szlakiem św. Jakuba mówi, że podąża na swoje Camino. Ma swój indywidualny cel. Idzie własnym tempem, wybiera swój wariant drogi. Jeden idzie od początku znając swoją intencję, drugi idzie, aby dopiero u celu dowiedzieć się, po co tak naprawdę szedł. Piotr, jak mówi idzie do Santiago poukładać swoje myśli, odpocząć od wszystkiego. Na pewno po to, żeby poznać siebie, odnaleźć rozum w myśl przewodnią wyprawy. Prowadzi na Facebooku >>>bloga <<< gdzie dzień po dniu opisuje swoją wędrówkę. Dzięki reakcjom znajomych, przyjaciół, ale i obcych życzliwych ludzi, którzy obserwują jego drogę i dodają otuchy, wie, że ma wsparcie i nie idzie sam. Swoim wyzwaniem ma również nadzieję zmotywować innych do działania, do podążania na swoje własne Camino.
Na pytanie czy swoją wyprawę traktuje, jako pielgrzymką religijną czy po prostu wędrówkę, której celem jest Santiago, odpowiada. – Pielgrzymka to dobre słowo. Natomiast wędrówka, tak samo. Czynnik religijny nie był czymś, co spowodował to, że chciałem iść. Ale w drodze to się wszystko kształtuje. Ciężko mi to nazwać. Nie używam innego środka transportu niż nogi, więc ma to znamiona tradycyjnej pielgrzymki.
Piotr wędruje w dużej części znakowanym szlakiem św. Jakuba, ale chce zwiedzić również po drodze położone niedaleko szlaku ciekawe miasta i miejscowości. Całą wędrówkę podzielił na 3 etapy:
I (Polska, Czechy, Słowacja, Austria) Kaliłów – Lublin – Kraków – Chybie – Bratysława – Wiedeń (ok. 820 km),
II (Austra – Słowenia – Włochy – Francja) Wiedeń – Lublana – Wenecja – Turyn – Montpellier (ok. 1413 km)
III (Francja, Andora, Hiszpania) Montpellier – Andora – Saragossa – Pampeluna – Bilbao – Gijon – Santiago De Compostela (ok. 1516 km).
Całą trasę Piotr zaplanował dość spontanicznie zimą tego roku – Plan był taki, że idę z domu w Kaliłowie do Santiago, później uznałem, że bardzo chce zwiedzić Wenecję i tak oto wstępnie wykroiła się trasa. Później zauważyłem, że mam po drodze do kilku stolic takich jak Bratysława, Wiedeń, Lublana, więc postanowiłem też włączyć je do trasy.
Ma za sobą już w nogach ok. 220 km i znajduje się dzisiaj (17 lipca) na odpoczynku w Sandomierzu (woj. Świętokrzyskie). Regeneruje siły, leczy lekką kontuzję ścięgna Achillesa i szykuje się do wymarszu.
Nie planuje dokładnie w trasie, jak będzie wyglądał każdy następny dzień. – Wstaję, o której mi pasuje, idę tyle ile jestem w stanie, na ile nogi pozwalają. Wdrażam się powoli, bo wiem, jaki czeka mnie jeszcze dystans do przejścia, nie szarżuję. Prócz nóg wszystko u mnie dobrze, plecak znalazł już swoje miejsce na plecach – zapewnia.
Z notatnika podróżnika
Dzień 2
Poniedzialek 09.07
Rano wstałem i jak wyszedłem ze śpiwora to myślałem że zamarznę, pewnie dlatego, że było mi tak ciepło jak spałem 🙂 Miałem wstać o 5 ale noc nie była jakaś super, budziłem się co 2h, więc w rezultacie wstałem zmęczony i obolały po pierwszym dniu już o 4:30. Chwila na rozciąganie, ogarnięcie, posprzątanie po sobie i wychodzimy.
Pierwsza śmieszna w sumie sytuacja spotkała mnie na przystanku w jednej z miejscowości, przez które przechodziłem. To był mój drugi postój, zdjąłem plecak i usiadłem na ławce żeby zjeść śniadanie. Przychodzi dziewczyna i zaczynamy rozmawiać. (nie miałem oporów żeby rozpocząć rozmowę :p – zwłaszcza jak nie ma się do kogo w trasie odezwać :D) Co się okazało- byłem na weselu we wrześniu 2017 roku że znajomą. Na tym weselu złapałem muszkę Pana młodego w zabawie oczepinowej, i wyobraźcie sobie, że dziewczyna z którą rozmawiałem, na tym samym weselu złapała welon mówi do mnie później – ja wiedziałam że cię kojarzę. Pojechała do pracy, a ja poszedłem dalej 🙂
Miejscowość „Rudno drugie” rozciąga się na odległość około 7km wzdłuż głównej drogi nr 813 którą w większości podążam. W tej miejscowości jest parafia, do której poszedłem po pieczęć. Ksiądz bardzo miło mnie przyjął rosołem i ciepła herbatą, na drogę dał mi kawałek chleba, który piecze jego znajomy.
Podziękowałem i poszedłem do Parczewa. Troszkę mi się dłużyło, bo słońce dawało „popalić”. Ja niewyspany, zmęczony. Domyślacie się, że miałem już dosyć tego mojego camino. Zdawałem sobie pytania – po co? Dlaczego? Zostań i Odpocznij albo wracaj…
Nocowałem w Puławach u bardzo miłej Pani, nie mieliśmy kiedy porozmawiać za bardzo bo przejęła mnie od sąsiadów:) najpierw zjadłem obiad u młodego małżeństwa, ziemniaki, karkówka, mizeria. Mmmmm… Sąsiadka przyszła i powiedziała, że mnie przejmie, że będzie mi wygodniej… Dla mnie było to obojętne. Nikomu się nie narzucałem. Przed snem wysmarowałem biodro, lewe kolano i prawą stopę maścią przeciwbólową, bo myślałem, że umrę. Zasnąłem jak dziecko o 21:30.
Kilka słów o sobie
Pochodzę z okolic miasta Biała Podlaska, z małej wioski Kaliłów. Po ukończeniu technikum gastronomicznego, pojechałem do Lublina. Tam pracowałem najpierw w restauracji a później w jednej z sieci telekomunikacyjnych na tzw „słuchawce” . Nie była to praca moich marzeń więc wróciłem do domu rodzinnego po około roku i 7 miesiącach. Po powrocie do domu, znalazłem pracę „ na miejscu” dzięki której w wakacje roku 2017 (14 lipiec do 16 sierpień) udało mi się przejść „Główny Szlak Beskidzki” czyli najdłuższy oznakowany szlak turystyczny w Polsce. Pojechałem w Bieszczady, stamtąd przeszedłem się do Ustronia, później razem z pielgrzymką Bielsko-Żywiecką dotarłem do Częstochowy. Jak dotąd to właśnie była podróż mojego życia, spotkałem bardzo dużo wartościowych osób, zwiedziłem jeszcze więcej i odpocząłem psychicznie. Z perspektywy czasu widzę, że bardzo dużo wyniosłem z tej wyprawy, wiele mnie ona nauczyła. Będąc już domu, pewnego poranka postanowiłem, że pójdę na studia. Wstałem, zapisałem się na uczelnie, porobiłem opłaty i wszystko czego ode mnie wymagali 😉 Zawsze z tyłu głowy ciągnęła się za mną pomoc innym ludziom więc wybrałem psychologię w trybie zaocznym. W Październiku przeprowadziłem się do warszawy aby się ustabilizować, znaleźć dobrze płatną pracę, żyć dobrze i niczego sobie nie żałować. 1 lutego dostałem wypowiedzenie z pracy – nie chciałem tam pracować, męczyła mnie korporacja. Zacząłem się zastanawiać, co zrobić ze swoim życiem. Powróciły myśli o Camino i właśnie wtedy uznałem, że to jest ten moment gdy powinienem to zrobić.
Znany podróżnik, zdobywca obu biegunów Marek Kamiński, kiedy wędrował na swoje Camino z Kaliningradu do Santiago de Compostela, pytany o to, jak się czuje w trasie i o czym zazwyczaj myśli w drodze, odpowiadał krótko: „Po prostu idę” – O niczym nie myślę. Jak się o niczym nie myśli, to się podróżuje w głąb siebie”. Może to jest klucz, do osiągnięcia tak ambitnego celu?
Cała redakcja Radio Biper trzyma kciuki za naszego krajana w osiągnięciu tego wymarzonego celu. Zachęcamy również i Was do tego. Piszcie do Piotra, lajkujcie i udostępniajcie, na pewno poczuje od Was pozytywną energię, która doda mu sił na szlaku!
[foogallery id=”106676″]
materiał: gmina Biała Podlaska / ciekawostki
zdjęcia: Piotr Żuk
Jedna odpowiedź
Zycze wytrwalosci.Nie da sie wszystkiego przewidziec.Celem jest raczej droga.Po powrocie zostaje pewnego rodzaju obciazenie w postaci uzaleznienia od camino.Przeszedlem pieciokrotnie cale CF tj. z SJ do SdC i Finistery i Muxii.W tym roku swiadomie zrezygnowalem ale czuje ze ciagnie wilka do lasu.Proste zycie jest kwintesencja tej drogi.