To będą pierwsze wakacje, podczas których europejscy turyści wypoczywający w innych krajach UE swobodnie skorzystają z wykupionych u siebie treści online – gier, filmów czy e-książek. O zmianach, jakie wnosi do naszego cyfrowego życia rozporządzenie ws. transgranicznego przenoszenia na rynku wewnętrznym usług online w zakresie treści pisze w artykule cyklu „Europa okiem eksperta” dr hab. Marcin Szewczyk*.
Od 1 kwietnia 2018 mieszkańcy Unii Europejskiej posiadający wykupiony w państwach wspólnoty dostęp do usług dostarczania treści online mają możliwość korzystania z nich w każdym państwie UE. To bezpośredni efekt wejścia w życie postanowień Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2017/1128 z dnia 14 czerwca 2017 r. w sprawie transgranicznego przenoszenia na rynku wewnętrznym usług online w zakresie treści.
– Przebywający na studiach w Finlandii polski student może używać swojego laptopa do gier, korzystając z wykupionego w Polsce dostępu do serwera Steam.
– Podczas wakacji w Grecji polska rodzina bez problemu obejrzy w każdym miejscu, dzięki dostępowi wykupionemu w polskim serwisie Netflix, kolejny odcinek ulubionego serialu.
– Polscy uczniowie jadąc na wycieczkę do Brukseli mogą przez cała podróż cieszyć się dostępem przez smartfony do muzyki z serwisu Spotify.
– Podczas podróży do Paryża polski przedsiębiorca może oglądać na tablecie rozgrywki Ligii Mistrzów za pośrednictwem polskiego abonamentu i dostępu do usług NC+ GO
Zmiana myślenia
Wprowadzenie unijnych przepisów odzwierciedla nowe zachowania i nawyki mieszkańców Polski i innych państw Unii Europejskiej. Podstawą dostępu do subskrybowanych treści online przestały być komputery stacjonarne, a nawet laptopy. Dominują tablety i smartfony, a mobilność i możliwość odbioru treści tam gdzie się przebywa, stała się dla wielu osób podstawą i nawykiem. Połowa mieszkańców Europy korzysta z dostępu do internetu wyłącznie przez urządzenia mobilne. Tradycyjne usługi – telewizja, radio – ściśle związały się z mobilnością. Ponad jedna trzecia młodych Europejczyków ogląda telewizję przez internet. Spośród grupy wszystkich Europejczyków, którzy oglądają filmy lub seriale dzięki sieci, 30 proc. korzysta z wykupionych subskrypcji, kont lub czasowego dostępu do pojedynczych produkcji. Korzystając z przenośnych urządzeń do odbioru treści konsument może i chce je odbierać nie tylko gdy przebywa w swoim kraju, ale i poza jego granicami. Taką możliwość dało wprowadzenie transgranicznego dostępu do usług online.
Nowe możliwości
Decyzja podjęta przez Unię Europejską dotyczy likwidacji ograniczeń regionalnych w dostępie do płatnych usług dostępu online. Dotyczy to przede wszystkim telewizji, wydarzeń sportowych, muzyki, gier i e-booków. Zakończyło się geoblokowanie, które dla wielu osób było codzienną uciążliwością, a dla innych – niemiłą niespodzianką podczas wakacyjnego wyjazdu, gdy zamiast oczekiwanej treści pojawiał się komunikat: „This content is not available in your country”.
Dotychczas dostawcy usług online weryfikowali miejsce przebywania urządzania końcowego (komputera, tabletu, smartfona) na podstawie IP, co decydowało o tym, czy treści będą dostępne. Od 1 kwietnia 2018 roku to ograniczenie zniknęło. Od tej daty osoby podróżujące po Unii Europejskiej nie zostaną odcięte od internetowych usług dostarczania treści. Nie ma już potrzeby wykupywania (nieefektywnego finansowo i skomplikowanego proceduralnie) dostępu w miejscu nowego czasowego pobytu. Treści są już przekazywane tak jak w kraju, z zachowaniem wszystkich zasad dostępu i usług oferowanych w rodzimym języku.
Nie znaczy to jednak, że uzyskamy dostęp do wszystkich treści, a jedynie do tych, za które zapłaciliśmy, w ramach wykupionych subskrypcji i abonamentów. Nie mówimy bowiem o całkowitym uwolnieniu treści i likwidacji praw autorskich. Dostawcy usług muszą zagwarantować jedynie taki sam dostęp do takiego samego katalogu treści jak „w domu”. Ponadto usługodawcy mają możliwość, choć nie muszą z niej korzystać, udostępnienia dodatkowych treści – dostępnych w państwie, do którego przyjechaliśmy. Bez względu na rozszerzanie zakresu takiego dostępu, dostarczyciel usługi nie może pobierać żadnych dodatkowych opłat za jego realizację, co oznacza, że do korzystania z wykupionych usług poza granicami Polski wystarczy standardowa opłata subskrypcyjna poniesiona w kraju. Jeśli dostawca telewizji pobiera opłaty w Polsce za dostęp do usług telewizji online (np. Orange), to w przypadku odbioru tej usługi za granicą opłata musi być taka sama. Jeśli opłat za taki dodatkowy dostęp nie ma – za granicą usługa ta również musi być bezpłatna.
Możliwość korzystania z usług dostarczania treści online bez geoblokowania – pomimo tego, że jest wyraźnie określona jako możliwość czasowa – nie jest w żaden sposób konkretnie ograniczona. Operatorzy/dostarczyciele usług nie mogą wprowadzać jakichkolwiek czasowych limitów na ich dostarczanie.
Ponadto usługodawca jest zobowiązany do wyraźnego określenia zasad korzystania przez abonentów z usług odbioru treści. Nie może jednak wprowadzać żadnych nadmiarowych ograniczeń i dostęp do usług – w każdym państwie członkowskim – musi być taki jak w kraju pochodzenia subskrypcji. Treści muszą być co najmniej te same, usługi w tym samym zakresie z taką samą funkcjonalnością i dedykowane na taką samą liczbę urządzeń odbiorczych.
Ograniczenia
Zniesienie ograniczeń geolokalizacyjnych ma jednak pewne ramy. Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że dotyczy ono wyłącznie treści dostarczanych online, czyli za pośrednictwem internetu, a nie – jak jest np. w przypadku telewizji – szyfrowanych treści bezpośrednio z satelity. Nie można zatem wykupić dostępu do telewizji satelitarnej i zainstalować go w innym państwie członkowskim.
Zniesienie geolokalizacji dotyczy wyłącznie treści płatnych. Wielu dystrybutorów dostarcza bezpłatne treści audiowizualne oraz inne usługi dostępu. To do nich należy decyzja, czy w dalszym ciągu będą nakładali na bezpłatny przekaz ograniczenia geolokalizacyjne czy – podobnie jak w przypadku usługodawców płatnych – udostępnią go na obszarze całej Unii Europejskiej. Dostawca takich bezpłatnych usług – w przypadku ich ponadgranicznego udostępnienia – jest zobowiązany poinformować o tym swoich klientów, choćby poprzez informację na stronie internetowej.
Korzystając z odpłatnych usług online jesteśmy przyzwyczajeni do konkretnej jakości (np. telewizji HD), niezrywania połączenia (np. słuchając muzyki z iTunes), lub prędkości (np. przy korzystaniu z płatnych serwerów gier). Żaden z dostawców usług nie może specjalnie obniżać poziomu jakości usług dostarczania treści online. Jednocześnie dostawcy nie mają obowiązku gwarantowania – poza granicami państwa pochodzenia – jakości takiej jak w kraju, gdzie usługa została wykupiona. Jest to oczywiste, choćby ze względu na bardzo różnorodną jakość dostępu do internetu, za którą nie jest odpowiedzialny dostarczyciel usługi online. O takim „niebezpieczeństwie” obniżenia jakości konsumenci powinni zostać poinformowani. Co prawda w ciągu ostatniego roku żaden z dostawców usług online nie zgłaszał z wyprzedzeniem żadnych problemów technicznych, jednak trzeba się liczyć z możliwością pewnych ograniczeń w tym zakresie.
Dla małej liczby odbiorców problemem może okazać się to, że zniesienie ograniczeń geolokalizacyjnych dotyczy wyłącznie usług wykupionych na obszarze Unii Europejskiej i działa na jej obszarze. Dlatego też pozyskane (niedrogo) usługi dostępu online np. na Ukrainie, nie będą działały w Polsce, a podczas wakacji w Turcji nie będziemy mogli korzystać z wprowadzonych w Unii Europejskiej rozwiązań.
Z tym wiąże się także bardzo ważna kwestia precyzyjnej i ścisłej identyfikacji miejsca stałego pobytu (zamieszkania) osoby nabywającej prawo do odbioru usług online. Powinno ono być tożsame z państwem, do którego przypisane jest udostępnianie usługi. Dlatego też konieczne było określenie sposobów weryfikacji miejsca pochodzenia subskrypcji, powiązanych z weryfikacją kraju konsumenta. Usługodawcy mogą skorzystać jednocześnie z dwóch metod weryfikacji. Pełen katalog, z którego mogą wybrać metody obejmuje między innymi sprawdzenie dowodu osobistego, kraju wydania karty płatniczej lub prowadzenia konta z którego uiszczane są opłaty, sprawdzenie lokalizacji urządzenia odbiorczego (dekodera – o ile występuje) lub np. wgląd w potwierdzenie opłaty abonamentu telewizyjnego. W niektórych przypadkach usługodawcy wystarcza identyfikacja konta użytego do płatność za usługę.
Ważnym elementem, o którym powinni pamiętać użytkownicy jest wspomniany czasowy charakter korzystania z transgranicznego dostępu do usług online. Oznacza to, że można z niego korzystać jedynie podczas czasowej obecności w innym państwie, takiej jak wyjazd wypoczynkowy, biznesowy lub np. studia. Nie jest jednak nigdzie powiedziane (i nie może być) w jakim wymiarze ma owa czasowość się zamknąć. Wynika to z założenia, że wprowadzając konkretne przedziały czasowe wykluczano by z wolnego dostępu cześć konsumentów, których przedłużony ponad określony limit pobyt poza krajem pochodzenia nie wynikałby z chęci nadużycia tej elektronicznej dostępowej swobody, a z potrzeby związanej z pracą, studiami lub wypoczynkiem.
Gwarancja tego, że dostęp jest jedynie czasowy – bez względu na to, jak bardzo jest to umowne – wydaje się ważna z punktu widzenia zabezpieczenia interesów podmiotów praw autorskich i pokrewnych. Dzięki temu mają oni pewność, że przenoszenie dostępu nie staje się równoznaczne ze stworzeniem stałego dostępu do chronionych treści.
Ostatnim ograniczeniem związanym z transgranicznym dostępem online jest brak jakichkolwiek mechanizmów pozwalających na nakładanie sankcji na usługodawców za niedopełnienie przez nich obowiązku udostępnienia dostępu online za granicą.
Skala korzyści
Mówiąc o transgranicznym dostępie do płatnych usług online – pomimo ich szerszej skali – myślimy głównie usługach telewizyjnych i filmowych. Ponadto tego typu niewątpliwe udogodnienie kojarzy nam się głównie z wyjazdami wakacyjnymi. Oczywiście – między innymi o to chodzi, jednak nie można zapominać o licznych obywatelach UE, dla których częste wyjazdy zagraniczne ściśle wiążą się z pracą.
Nie tak dawno temu wiele miejsca wśród najnowszych informacji poświęcano kwestii zasad dotyczących delegowania pracowników najemnych w ramach uczciwej mobilności zawodowej w UE. Jej skala jest niemała – 6,9 mln obywateli UE mieszka i pracuje w innym kraju UE, ponad 1,1 mln pracowników zamieszkuje w jednym kraju UE, a pracuje w innym. I dotyczy to zarówno codziennego przekraczania granic, jak i takiego na kilka dni lub tygodni. W 2012 roku ponad 14 mln obywateli UE mieszkało na stałe w innym państwie członkowskim niż ich kraj pochodzenia.
Specjaliści szacują, że w najbliższym czasie nawet 29 milionów osób może korzystać z udogodnień wynikających z możliwości transgranicznego przenoszenia usług telewizji płatnych online. Natomiast w perspektywie do nieodległego już 2020 roku, liczba ta może – w związku z rozwojem tej formy usług, niespętanej już geolokalizacją – rozwinąć się do 79 milionów.
Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w 2015 roku średnio co trzeci mieszkaniec państw Unii Europejskiej chciał mieć możliwość ponadgranicznego dostępu do usług online, a co za tym idzie swobodnie korzystać z wykupionych subskrypcji poza granicami własnego państwa. Możliwość przenoszenia tych uprawnień ma szczególne znaczenie dla ludzi młodych. W grupie wiekowej 15-39 lat ponad połowa stwierdziła, że możliwość przenoszenia takich usług jest dla nich ważna i chętnie będą z niej korzystali.
Strategiczna skala zmian
W szerszej perspektywie zniesienie ograniczeń geolokalizacyjnych wiąże się bardzo ściśle ze wspomaganiem mobilności zawodowej (choć nie wyłącznie) i w efekcie pobudza wzrost gospodarczy. Nie można bowiem zapominać o tym, że ponad połowa mieszkańców Unii Europejskiej za największą korzyść z integracji europejskiej uznaje właśnie swobodę przepływu osób. Wśród młodzieży – o ile mają świadomość, że swoboda ta wiąże się z członkostwem w Unii Europejskiej – jeszcze więcej osób wskazuje na jej wartość.
Prace nad dostępem – bez względu na kraj, w którym się przebywa – do opłaconych subskrypcji do treści online były prowadzone już od 2015 roku w ramach koncepcji rozwoju jednolitego rynku cyfrowego. Geoblokowanie zabezpieczało przede wszystkim interesy dystrybutorów i właścicieli majątkowych prawa autorskich w związku z odrębnymi licencjami na udostępnianie treści w poszczególnych państwach członkowskich, co wiązało się z większymi ich zyskami. Ponad połowa dystrybutorów i redystrybutorów treści cyfrowych stosowała geoblokowanie, ze względu na zapisy w umowach dotyczących konkretnych treści (programów). Unia Europejska w swoich pracach dążyła do dopasowania zasad prawa autorskiego do wymogów żywego, elektronicznego, odpowiadającego oczekiwaniom konsumentów i mobilnego rynku.
Zmiana wprowadzona w zakresie udostępniania treści poza granicami kraju, jest jednym z pierwszych kroków pakietu modernizującego prawa autorskie w Unii Europejskiej. Ma on zagwarantować zarówno zachowanie interesów twórców i dystrybutorów (między innymi poprzez poszerzenie zakresu udostępniania treści), jak i umożliwić konsumentom lepszy wybór i dostęp do treści upowszechnianych cyfrowo. Działanie to jest wpisane w szeroką strategię rozwojową jednolitego rynku cyfrowego (przyjętą 6 maja 2015 roku), w ramach której Unia Europejska zaproponowała 35 legislacyjnych regulacji i inicjatyw politycznych mających wspierać europejską rewolucję cyfrową.
Przyjęcie regulacji degeoblokujących to pierwszy tak wyraźny (dla konsumentów) krok do tego, aby przełamywać bariery na jednolitym rynku cyfrowym. Kwestia rozwoju i poszerzania zakresu dostępu do platform cyfrowych należy do jednej z trzech kluczowych dziedzin strategii rozwoju jednolitego rynku cyfrowego. Pozostałe dwie to rozwój gospodarki opartej na danych oraz podnoszenie poziomu bezpieczeństwa cybernetycznego. Celem tych działań jest urzeczywistnienie prawdziwego jednolitego rynku cyfrowego, który ma być dostępny dla wszystkich obywateli, pozostających w centrum wszystkich inicjatyw cyfrowych.
Działanie Unii Europejskiej w tym zakresie jest naturalną konsekwencją pogłębiania czterech swobód jednolitego rynku. Nie tylko pozwala to na wzmacnianie jednolitego rynku cyfrowego, ale także wiąże się ze swobodą przepływu osób, ponieważ umożliwia tym, którzy z niej korzystają zabieranie ze sobą dostępu do cyfrowych (subskrybowanych i opłaconych) treści. Za krok poprzedzający wprowadzenia tego rozwiązania można uznać skuteczne zniesienie opłat roamingowych w czerwcu 2017 roku. Oba te elementy są składnikiem urzeczywistniania jak najpełniejszej swobody przemieszczania i zdejmowania z obywateli UE kolejnych uciążliwych w codzienności ograniczeń. Jest to kolejny etap znoszenia granic nie tylko na mapie i w rzeczywistości, ale także w przestrzeni cyfrowej.
Rozwiązanie to wpisuje się w ogólną praktykę jednolitego rynku wewnętrznego (w tym przypadku cyfrowego), która sprawia, że usługa legalnie wprowadzona w jednym z państw członkowskich powinna być także legalna w innych państwach członkowskich. W przypadku treści chronionych prawami autorskimi i pokrewnymi i przyznawania licencji na ich upowszechnianie o zasięgu terytorialnym komplikują to proste rozwiązanie. Dlatego też nie było ono oczywiste i wymagało wprowadzenia zasad ogólnounijnych, obowiązujących na całym obszarze UE.
Wątpliwości
Pomimo bardzo szerokiego zasięgu działania rozporządzenia, jedna z niemieckich federacji konsumenckich ogłosiła publicznie swoje zastrzeżenia dotyczące tego, że nie obejmuje ono swoim zakresem bezpłatnych usług telewizji online. W rzeczywistości takie wyłączenie jest efektem konsultacji poprzedzających wprowadzenie przepisów degeoblokujących, a w przyszłości planowane jest wprowadzenie regulacji, które będą miały rozwiązać także tę kwestię. Jednak zabezpieczając nie tylko interesy konsumentów, ale i usługodawców, na ich wprowadzeni potrzeba więcej czasu.
Postanowienia rozporządzenia w pewnym stopniu niepokoją twórców oraz właścicieli praw do licencjonowanego udostępniania treści. Indywidulana sprzedaż prawa do emisji konkretnych materiałów w poszczególnych państwach stanowi podstawę określonej skali zysków. Zmiana w tym zakresie – na razie przynosząca niewielkie skutki – może wpłynąć negatywnie na przychody dystrybutorów treści i w konsekwencji także twórców.
Przykładem takiego niepokoju było choćby stanowisko „Związku producentów audio video” z 2017 roku, w którym apelowali o wyłącznie z zakresu rozporządzenie treści chronionych prawem autorskim, przecząc w rzeczywistości podstawom wprowadzanych regulacji. W szczególności koncentrowali się na rynku udostępniania utworów muzycznych twierdząc, że zniesienie geoblokowania przyniesie wyłącznie negatywne efekty zarówno w stosunku do twórców, dystrybutorów, konkurencyjności w sektorze muzycznym, małych start-upowych serwisów muzycznych jak i całokształtu rynku muzycznego w Europie, który – oderwany od lokalnych potrzeb – nie będzie spełniał (niejednokrotnie rzeczywiście lokalnych) oczekiwań konsumentów.
Ważnym argumentem wielu dystrybutorów było wskazywania na wzrost skali tzw. piractwa komputerowego, jako efektu wprowadzenia regulacji. Jednak ten argument rozmija się z deklarowanym podejściem do szerszych możliwości odbioru wykupionych licencjonowanych treści. Ponad połowa młodych Europejczyków deklaruje niekorzystanie z nielegalnie udostępnianych treści, o ile dostępne jest – nawet odpłatne – oficjalne źródło. Mając możliwość wyboru większość konsumentów wybiera legalny dostęp.
Zwolennicy utrzymania geoblokowania mówią o większej różnorodności dostępu online w poszczególnych państwach, jednak w tym przypadku taka różnorodność, przy wciąż swobodnym choć regulowanym internecie, jest jedynie ograniczeniem (i to mogącym pchnąć konsumenta do piractwa), nawet jeśli służy większemu różnicowaniu i tak różnych rynków cyfrowych państw członkowskich. Istnienie granic terytorialnych w świecie cyfrowego przekazu nie ma żadnego społecznego albo ekonomicznego uzasadnienia.
Z wprowadzonych regulacji odbiorcy mogą się wyłącznie cieszyć, a jedynym ich zmartwieniem może być to, że nie wszystkie treści (dotyczy to treści bezpłatnych, które w dalszym ciągu mogą lecz nie muszą podlegać ograniczeniom regionalnym) są w pełni dostępne poza granicami własnego kraju. Natomiast zarówno dystrybutorzy, jak i częściowo autorzy są pełni obaw, choć trudno im przedstawić konkretne i wiarygodne prognostyczne zarzuty wobec nowych rozwiązania. Jednak w ich przypadku, każda liberalizacja – do jakiej doszło i w tym przypadku – związana z prawami autorskimi i pokrewnymi i zasadami dystrybucji dzieł podlegających tym prawom – wzbudza kontrowersje, jako potencjalnie związana ze spadkiem dochodów. Jednak więcej obaw dotyczących rozporządzenia pojawiało się w trakcie procesu legislacyjnego, niż w momencie wejścia w życie jego zasad. To, co pozostało kontrowersyjne dla konsumentów (geoograniczanie treści bezpłatnych, czasowość), w pewnym stopniu ostatecznie uspokoiło dostawców usług.
Konsekwencje
U odbiorcy zmiana dotycząca geoblokowania nie budzi żadnego sprzeciwu, poza oczekiwaniem jeszcze szerszego dostępu do treści. Konsument będzie mógł korzystać zarówno podczas wyjazdów kilkudniowych, jak i podczas wyjazdów – jak w przypadku studentów – na kilka miesięcy. W związku z nową regulacją i zgodnie z oczekiwaniami, już wkrótce znacznemu wzmocnieniu powinna ulec zarówno sama oferta online działających już usługodawców, jak i powinna zwiększyć się liczba podmiotów oferujących wykupienie dostępu online do treści objętych prawem autorskim. Efektem będzie podniesienie poziomu konkurencyjności i większa możliwość wyboru, co zawsze jest korzystne dla odbiorcy.
Przed usługodawcami staną wyzwania, które będą skutkowały podniesieniem poziomu konkurencyjności, rozwojem atrakcyjnej oferty udostępnianej online, być może obniżaniem kosztów jakie ponosi konsument. Można także liczyć w dłuższej perspektywie czasu na dalszy rozwój technologii urządzeń końcowych, szczególnie w przypadku telewizji. Poza dostępem mobilnym, rozwijać powinny się te typy odbiorników telewizyjnych, które oferują najpełniejsze wykorzystanie możliwości, jakie oferuje przekaz online. Usługodawcy będą także decydowali o tym, czy dodatkowo udostępnią lokalną ofertę online konsumentom przybywającym z innych państw. Być może część z nich zdecyduje się na taką formę promocji.
Dystrybutorzy oferując transgraniczny dostęp swoim abonentom nie muszą się już starać o dodatkowe licencje obejmujące państwa, do których podróżują ich klienci. W najbliższym czasie ich pozycja się wzmocni (i najprawdopodobniej liczba abonentów wzrośnie), ze względu na podniesienie wartości subskrypcji online, z których można korzystać w całej Unii Europejskiej. Potwierdzają to badania[19] mówiące, że około 60 proc. młodych mieszkańców UE twierdzi, iż możliwość korzystania z abonamentu w trakcie podróży jest ważnym czynnikiem przy wyborze usługodawcy dostępu do treści online.
Dla wszystkich niewątpliwą korzyścią jest podniesienie legalności korzystania z treści dostępnych online.
Zniesienie geoograniczeń na terenie UE w stosunku do subskrypcji płatnych jest ważnym etapem realizacji strategii rozwojowej jednolitego rynku cyfrowego. Jego założenia będą w dalszym ciągu realizowane, a w zakresie rozwoju znoszenia ograniczeń w jednolitym rynku cyfrowym można się w przyszłości spodziewać regulacji rozszerzającej brak geoblokowania na treści online dostarczane bezpłatnie, a także formalnego zniesienie ograniczenia czasowego, co skutkowałoby likwidacją obowiązku przypisywania subskrypcji treści do jednego, konkretnego państwa.
———————————————
*Dr hab. Marcin Szewczyk – profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie (katedra mediów, dziennikarstwa i komunikacji społecznej), kierownik Seminarium doktoranckiego WSIiZ w zakresie nauk o mediach, członek European Academic Network on Romani Studies, redaktor i autor wielu publikacji naukowych z zakresu romologii, medioznawstwa i europeistyki, koordynator i ekspert w kilkudziesięciu projektach Komisji Europejskiej i polskiego rządu. Prowadzi blog naukowy „Nie 'pa Rromanes’ ale o Romach” (romowie.blogspot.com).
WIĘCEJ INFORMACJI NA TEN TEMAT <<==>> LINK
materiał: Komisja Europejska Przedstawicielstwo w Polsce
tekst: Wydział Prasy Komisja Europejska Przedstawicielstwo w Polsce
opracowanie: Radiobiper Biała Podlaska