Z wykształcenia socjolog, poeta, wokalista i autor tekstów zespołu „Back to Reality”, z zawodu i obecnie pracujący jako bibliotekarz. Pasjonat szeroko pojętej kultury. Interesuje się zjawiskiem wykluczenia społecznego oraz transformacją ustrojową i ekonomią. Bialczanin – Maciej Szupiluk rocznik 1981. O nim, o jego pracy, zainteresowanich, twórczości i marzeniach rozmawia z Maćkiem Łukasz Trzebiński. Zapraszamy!!
Łukasz Trzebiński: Utożsamiasz się z poetami urodzonymi w latach osiemdziesiątych, o których mówi się że ich poezja jest polityczna, lewicowa? Zabiegasz poprzez swoją twórczość o „spokój socjalny”?
Maciej Szupiluk: W jakimś stopniu utożsamiam się. Jednak codziennie nie zastanawiam się, czy jestem lewicowy czy też prawicowy. Tylko czasem próbuję odwzorować rzeczywistość lub stworzyć takie wersy, które coś ukażą, a tego nie można zamknąć w jednym światopoglądzie. Wiersze polityczne kojarzą się z polityką i od razu nasuwa się pytanie za kim jestem itd. Nie lubię takiej łatki. Jestem zawsze za słabszymi ludźmi i za oddolnym zarządzeniem, tak jak w Porto Alegre.
Powoli odchodzę od pisania o rzeczywistości jaka jest. Tworzę trochę jak w teatrze, kreuję grę, świat może trochę baśniowy. Zawsze też, pracuję raczej nad tym, żeby wiersze dawały coś, nie tylko fanom poezji, żeby nie tylko poeci czytali poezję. Każdy mój wiersz czy tekst, to dla mnie wielka lekcja pokory. Myślę, że tzw. ”spokój socjalny” to temat wielu poetów, artystów zaangażowanych w tematykę społeczną i nie jestem tu odosobnionym przypadkiem.
Zabiegam o coś więcej( i chyba nie tylko ja), a dokładnie o zmianę języka na temat tzw. „socjalu”. Teraz nadchodzą takie czasy, że staje się normalnym dyskutowanie o „dochodzie gwarantowanym”, znaczeniu pracy, gdzie rozmawia się o nierównościach, „równym starcie”, automatyzacji różnych sfer życia. To nie jest tak, ze są to rozmowy, tylko w kręgach akademickich i różnych think tanków. Zwykli ludzie nie znają takich terminów, tylko po prostu mówią że chcą żyć godnie…zawsze mnie irytuje, gdy ktoś mówi, że są za leniwi, żeby się bogacić.
Ł.T: W Twoim drugim tomiku poezji , wiersze są już bardzo dojrzałe. Sporo w nim gry językowej ale i aluzji społecznych, instytucyjnych czy wyznaniowych. Można odnieść wrażenie, zwłaszcza po przeczytaniu rozdziału „mniejsze”, że dla Ciebie wiara to coś więcej niż „rytuał”?
M.Sz: Wiara jest ważna. Czasem jednak trudno jest mi uwierzyć. Kryzysy wiary to codzienność, zmaganie się z własnymi ograniczeniami, słabościami, to mój chleb powszedni. Kościół dla mnie zawsze jest i był powszechny, a nie związany z konkretną nacją. Pokazały to wiele razy światowe dni młodzieży, gdzie nie było podziałów, kto jest lepszy, a kto gorszy. U mnie jest często tak, że bliżej mi czasem do zwątpienia, niż zdanie się na łaskę Pana. Wiersze z nowego tomiku są bardziej dojrzałe, choć nie wiem, czy to nie jest ocena na wyrost. Ostatnie cztery lata to mój najbardziej twórczy okres, pod wieloma względami i też zbieranie doświadczeń z różnych sfer życia. Może ktoś na górze nad tym czuwa. Mam nadzieję, że tak.
Ł.T: Jesteś miłośnikiem reportaży, po jakich autorów sięgasz najchętniej? Masz plany aby spróbować się w przyszłości w tym gatunku literackim?
M.Sz: Jestem wielkim fanem reportaży. Uwielbiam wszystkie książki Mariusza Szczygła i Filipa Springera. Wielu autorów mógłbym wymienić. Ogólnie podoba mi się wiele książek z wydawnictwa „czarne”. Polecam wszystkim, którzy nie są przekonani do tego gatunku literackiego. Nie wiem, czy kiedyś spróbuję się zmierzyć z napisaniem reportażu. Nigdy nie miałem takich ambicji, pewnie zostanę przy wierszach, bo małe formy są piękne (śmiech). Myślałem nad zrobieniem filmu dokumentalnego z jakiegoś miejsca, w naszym regionie. Jednak nie wiem, czy to nastąpi. Plany są, a życie jak zwykle wszystko zweryfikuje!
Ł.T: Czy nagrody literackie są poecie potrzebne, podnoszą jego prestiż, mają znaczenie?
M. Sz: Nagrody są ok, gdy przyznawane są sprawiedliwie. Jednak często tak nie jest. Dam przykład. Mamy konkurs gdzie przysłano dziesięć super wierszy, a jedna osoba ma dostać nagrodę. Reszta nie pisze przecież fatalnie. Poeci są wrażliwi i dla niektórych brak nagrody, może być nokautem i mogą już nigdy nie sięgnąć po pióro. Wiem, że krytyka jest ważna, żeby nie być jak Neron . Zdaję sobie sprawę, że nie startując w konkursach, bez nagród, nikt nie może mnie traktować poważnie . Ja wychodzę z punkowej tradycji „zrób to sam” i jestem w pełni niezależny i mi to odpowiada. Każdy jak był młody pisał wiersze… a teraz jedni sugerują mi, że trzeba się pisać na coś poważnego, bardziej praktycznego… a drudzy mówią super i że robię to dobrze, życzą mi wszystkiego najlepszego!
Ł.T: Jesteś również wokalistą zespołu „ Back to Reality” , wydaliście dwie płyty. „Nic o nas bez nas” (2007r.) i „To nie jest kraj dla słabych ludzi”(2009r.) Niebawem wydacie kolejną. O czym jest wasza muzyka?
M.Sz: Gramy hardcore-punk z elementami metalcore’a. Jest to muzyka uliczna. Ja wychowałem się trochę na ulicy. Jednak nie każdy, kto wejdzie z ulicy, będzie potrafił ją wykonywać, bo czasem, nie jest to takie proste, jak się komuś wydaje. Pierwsza płyta była bardzo brutalna, szczególnie pod względem językowym. Byłem mocno wkurzony. Na wszystko co się dzieje, wokół mnie i na świecie! To był krzyk o jakieś zauważenie i żeby nikt nic nie robił, poza naszymi głowami, po prostu „Nic o nas bez nas”.
Ciekawostką jest to, że ktoś posłuchał naszej płyty na last fm i napisał do nas maila z Brazylii, że to jest niezły czad i prosi o przesłanie tekstów. Wtedy teksty były bardzo proste. Mam do nich pełny szacunek. Druga płyta „ To nie jest kraj dla słabych ludzi” powstawała ponad dwa lata. Tytuł jest bardzo wymowny, zmuszał nas do działania, zmieniania życia, mimo przeciwności losu. Tematyka odnosiła się, nie tylko do tytułu, wykraczała poza to. Ukazywała absurdy życia codziennego, tąpnięcia systemu, problemy nauk ekonomicznych .
Teksty były już na wyższym poziomie, bardziej złożone. Bardzo cenię tę płytę, dostaliśmy wiele dobrych słów na jej temat, z różnych miejsc naszego kraju. Mało bym w niej zmienił. Najnowsza płyta to jest wyższa poprzeczka pod wieloma względami, czuć ten progres. Na każdej próbie i koncertach jest niesamowita energia. Żeby powiedzieć odrobinę, o czym ona jest, to zacytuję zmarłego kilka lat temu Tony”ego Judta: „ Kapitalizm odradza się w coraz to gorszej postaci”. Myślę, że te słowa są wciąż aktualne.
Staram się opisywać zmiany globalne (które są widoczne gołym okiem) mając swoje własne metody badawcze lub zmysł domorosłego reportera. Nie zawsze da się to wszystko uchwycić. Będąc poetą, tworzę różne „warstwy” w tych treściach do których trzeba się jakoś dostać, do których jest pewien klucz.
Nie chcę dużo zdradzać, bo liczę na inteligencję odbiorców. To są po prostu takie pieśni krytyczne… więc… zakończę anarchistycznym akcentem: think is not illegal yet. Wszystko jest już w studio nagrane. Jesteśmy na etapie, czekamy na miksy, mastering i na wydanie tego materiału. Ja już nie mogę się doczekać.
Ł.T: Doświadczyłeś emigracji na własnej skórze, jaki jest Twój stosunek do tego zjawiska?
M.Sz: Emigracja zawsze kojarzy mi się z trudnymi wyborami i tak też było w moim przypadku. Dlatego mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony był to dla mnie w miarę szczęśliwy okres. Z drugiej, jednak strony wolę za granicą być turystą niż pracownikiem. Nie powiem tak, że nikomu nie polecam.
Zawsze to jest ciekawe doświadczenie. Gdy wyjeżdżałem finansowo słabo stałem i nie miałem w tym sensie dużo do stracenia. Jednak tak jak Krzysztof Kieślowski, po pewnym czasie zrozumiałem że czuję tam się „obco” i nie miałem przecież nic do Anglików, Brytyjczyków, czarnoskórych czy muzułmanów. Dopiero tam zrozumiałem, że bez polskiej kultury, języka nie mogę żyć. Brakowało mi książek, kumpli, przyjaciół, zespołu.
Znałem język angielski na tyle, że mogłem w miarę swobodnie funkcjonować i często rozmawiałem z Anglikami, a jak wracałem do Polski, to były czułe pożegnania, więc brytyjska kultura nie była dla mnie totalną abstrakcją Znałem też różnych Polaków, którzy jechali w ciemno, bo usłyszeli bajki o jakimś eldorado i często kończyli źle .Tracili szybko pracę i żyli z dnia na dzień. Zdarzała się też grupa, która sobie wspaniale radziła i chyba nadal tam są. Ja, praktycznie bez żadnych kwalifikacji do pracy fizycznej, zarabiałem tysiąc funtów na rękę.
Zauważyłem, że jeśli ktoś za taką pracę w Polsce dostawał grosze, to często jak wyjeżdżał, to brak rodzimej kultury, mu tak nie przeszkadzał. Są wiadomo inne problemy, jednak często najważniejsze jest to, żeby co do gara było włożyć i podnieść swój standard życia. Zarobiłem, wróciłem i zacząłem nagrywać drugą płytę z „Back To Reality”!
Autor tomików poezji
„O Jezuniu…” ( 2013r.)
„Pomniejszenie” ( 2017r.)
Wraz z zespołem „ Back to Reality wydał płyty:
„Nic o nas bez nas” (2007r.)
„To nie jest kraj dla słabych ludzi” (2009r.)
materiał: Wywiad – Maciejsz Szupiluk
tekst : Łukasz Trzebiński
zdjęcia: Adam Mikołajczuk Sławomir Filipiuk Gwalbert Krzewicki