Anna Matysiuk. Dietetyk i trener personalny. Długo szukała swojego miejsca w życiu, nie bedąc do końca pewną co tak naprawdę w tym życiu chce robić. W 2005r ukończyła Akademię Podlaską na wydziale rolniczym o specjalności „ochrona środowiska przyrodniczego”. Wtedy można było powiedzieć o niej „kawał kobiety”. To wtedy też postawiła przed sobą nowe cele. Zmiana swojego stylu życia, zmiana wyglądu. Jeszcze przed odchudzaniem była pracownikiem biurowym na stanowiskach w działach obsługi klienta. Dziś to zupełnie inna już kobieta. Zapraszam do lektury rozmowy z Ann Matysiuk jaką udało się nam przeprowadzić.
RB. Jak się zaczęło to, ze chciałaś coś zmienić w sobie, w swoim życiu (chodzi o figurę)?
AM.Od kiedy pamiętam, byłam dzieckiem otyłym, w podstawowej szkole mając zaledwie 11 lat ważyłam 75kg. Po licznych dietach cud, tyciem-chudnięciem, wiecznej walce o zgrabną sylwetkę bardzo spowolniłam swój metabolizm. Skutkowało to tym, iż jedząc dwa posiłki dziennie (nie spożywając nigdy śniadań), dostarczając do organizmu ok. 800 kcal, moja waga wzrosła do 82 kg. To było wtedy gdy miałam już za sobą magiczną trzydziestkę, wiec doskonale zdawałam sobie sprawę, że już nigdy nie osiągnę figury 18-ki.
Punktem kulminacyjnym był fak, iż z moją nadwagą nie dałam już rady zawiązać butów, bardzo ciężko było mi chodzić w butach na wysokim obcasie, nie mogłam nic kupić sobie z ubrań w sklepie dla osób o „normalnym wyglądzie”. Przestałam chodzić na imprezy, gdyż mogłam wbić się tylko w dresy. Po prostu moja otyłość paraliżowała mi moje normalne życie. Te problemy nie są znane dla osób szczupłych, ja niestety przekonałam się na własnej skórze co czuje osoba borykająca się z nadwagą. W pewnym momencie powiedziałam dość, na szczęście przyszła mi na pomoc osoba o której dalej będę wspominała.
RB. jak rozmawialiśmy sobie przed wywiadem to wspominałaś ze maż też miał problem z figura i postanowiliście razem coś zmienić?
AM.Zgadza się, mąż dużo mi pomagał. Oczywiście to jest bardzo ważne, wsparcie osób bliskich to podstawa. Już wcześniej mąż dawał mi delikatne sygnały, ja byłam wtedy bardzo zła na niego, no wiadomo, każdą kobietę trochę bulwersuje fakt jak ktoś jej zwraca uwagę na temat wyglądu. Chociaż muszę przyznać, że robił to bardzo delikatnie. W głębi serca wiedziałam doskonale, że sama sobie z tym nie poradzę. Z racji tego, że nienawiedzę gotować mąż przygotowywał mi dietetyczne obiady, a z czystej ekonomii, również sam je spożywał, tylko troszeczkę więcej, jak wiadomo, mężczyzna potrzebuje więcej kalorii niż kobieta.
RB. czy to była Twoja decyzja, czy wasza wspólna?
AM.Trudno mi teraz powiedzieć, na pewno sama tego chciałam bardzo mocno. Nie chciałam być cały czas wytykana palcami na ulicy „przestań tyle jeść, jak Ty wyglądasz”. Delikatnie mama też mi sugerowała o udaniu się do specjalisty, lecz ona znając moje nawyki żywieniowe wiedziała, że problem nie tkwi w obżarstwie.
RB Aniu powiedz jak pierwsze treningi wyglądały co robiłaś kto pomagał tobie ?
AM. Pierwsze treningi, pierwsze tygodnie diety. To było okropne. Pomagała mi Pani Anna Kwaśniewska (obecnie Kozłowska). To jej zawdzięczam swoją przemianę. Na początku nie potrafiłam się poruszać po sklepowych półkach w poszukiwaniu w miarę zdrowej żywności. Musiałam spaghetti ze słoiczka już przetworzone zamienić na potrawę bardziej zdrową zrobioną własnoręcznie. Pilnowanie odpowiednich pór posiłków również było nie lada wyczynem. Na szczęście szybko weszło mi to w krew, i po miesiącu z dnia na dzień było coraz łatwiej.
Odnośnie treningów, też było równe trudno. Najgorzej było przełamać wewnętrzny opór i strach przed pojawieniem się na siłowni. Co ludzie powiedzą, że gruba, że spaślak, że nie dam rady? Na szczęście podejście Ani było profesjonalne i pomogła mi przełamać strach. Teraz doskonale wiem, że pierwszy trening jest najgorszy, i to tak jak z miłością, tą pierwszą zapamiętujesz do końca życia.
Ćwiczyłyśmy głównie oporowo, na wolnych ciężarach, czasami włączałyśmy maszyny by trening urozmaicić. Robiłam również dużo ćwiczeń tlenowych na bieżni. Wtedy jeszcze nie mogłam biegać ze względu na ryzyko zbytniego obciążenia stawów kolanowych, przez nadmierne moje kilogramy.
Na siłowni również miałam wsparcie ze strony męża, chodził razem ze mną, ja robiłam swój trening, a on swój, często czekał ma mnie, ale nigdy nie ponaglał bym zakończyła wcześniej.
RB. były czasy załamki ze nie chce nie dam rady? czy tez były negatywne od społeczności?
AM. Oczywiście, bardzo często były chwile załamania, przecież jesteśmy tylko ludźmi. A tym bardziej że to jest ciężka mozolna praca. Nie raz pytałam się trenerki i samej siebie: po co, po co mi to wszystko, przecież i tak nie dam rady, to nie ma sensu. Pojawiały się pytania do samej siebie, dlaczego tak wolno widzę efekty?. Wtedy pamiętam Ani odpowiedź” „przecież nożyczkami Ci sadła nie wytnę, jak tyłaś dwadzieścia lat, to teraz chcesz schudnąć w ciągu miesiąca”. Dostałam srogą ripostę, którą pamiętam do dziś.
A ze strony otoczenia? Różnie, ale nie rzadko pojawiały się komentarze po co Ci to potrzebne, przecież i tak nie schudniesz, nie masz na co pieniędzy wydać, i tym podobne jeszcze gorsze uwagi. Ja zaś wiedziałam, że nie robię tego dla kogoś, nawet nie dla własnej sylwetki, robię to przede wszystkim dla swojego zdrowia, a co za tym idzie lepszego samopoczucia.
Mogę tutaj również skwitować jednym zdaniem ”najpierw pytali się po co to robię, teraz się pytają jak to zrobiłam”.
RB. ile ważyłaś a ile ważysz teraz oczywiście takich pytań się nie zadaje, a może jednak chciała byś się podzielić swoim sukcesem?
AM.Przed odchudzaniem warzyłam ok. 82 kg, obecnie ważę ok. 58 kg. Mąż schudł też przy okazji ok. 20 kg.
RB. co byś powiedziała dla ludzi otyłych i oczywiście dla kobiet które wazą normalnie i chcą się odchudzać wiadomo czasami to jest niezdrowe?
AM. Dla osób które nie maja nadwagi?, przede wszystkim przestrzegła bym je przed eksperymentami z dietami cud. Każda z nas jest piękna na swój sposób, a przecież nie ma figury idealnej. Po części mamy już zaprogramowaną sylwetkę przez naszą nie koniecznie sprawiedliwą matkę naturę. Dużo bałaganu w naszej głowie robią żurnale modowe, które często promują wizerunek kobiet anorektyczek, lub obrobionych za pomocą programu graficznego. Znam też część kobiet z otyłością, które nie koniecznie chcą zmieniać swoją sylwetkę. Je też trzeba uszanować, przecież maja do tego prawo.
A dla osób otyłych?
Pamiętajmy, bardzo często otyłość to tylko wierzchołek góry lodowej, czyli tak naprawdę problem może być znacznie głębszy. Ze swojego doświadczenia wiem, że często towarzyszy wtedy jakaś jednostka chorobowa, czasami mamy wiele przypadłości, jeszcze kiedy indziej będę dochodzić zaburzenia odżywiania. Przecież gdyby zbędne kilogramy były tylko na podłożu zbyt dużej podaży energii, to z odchudzaniem nie było by tak trudno. Wystarczyło by po prostu nie jeść. A przecież na chwilę obecną tyle osób boryka się z tą przypadłością, mimo stosowania wielu diet. Często przyczyną mogą być nietolerancje pokarmowe, czasami problemy na podłożu glikemicznym, i wiele jeszcze innych rzeczy.
Co mogła bym doradzić jeszcze?, jeżeli chcemy się zdrowo odżywiać, super, ale też nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Róbmy wszystko małymi krokami. Pamiętajmy również by dobrać umiejętnie aktywność fizyczną do swoich możliwości. W Internecie jest wiele filmików z gotowym układem ćwiczeń, lecz przeciętnej Pani Zosi jest ciężko wybrać coś dla siebie. Nie ma również jednego uniwersalnego modelu żywieniowego. Bogu dzięki jesteśmy różni, i tak jak się różnimy, tak potrzebujemy wielu systemów żywieniowych. To oznacza że dieta X, nie będzie tak samo dobra dla Pani Kasi i dla Pani Zosi.
RB. po ilu miesięcy zauważyłaś u siebie ze działa dieta?. A ruch i odżywoanie współpracują ze sobą?.
AM. Pierwsze efekty widziałam po miesiącu, lecz takie konkretne, bardziej zauważalne dla moich bliskich pojawiły się po około trzech miesiącach. Jak już wcześniej wspominałam, jest to bardzo indywidualna sprawa. Obecnie nie wyobrażam sobie dnia bez swojego ukochanego treningu. Osobiście bardzo lubię pracę z ciężarem, ale nie twierdzę jednocześnie, że każdy musi przewalać żelastwo na siłowni. Znajdźmy taką dyscyplinę która daje nam największą radość. Każda forma ruchu jest lepsza niż żadna. Wiadomo, czasami choroba, złe samopoczucie nie daje możliwości zrobienia konkretnego treningu. Lecz na to też znalazłam sposób, po prostu nauczyłam się słuchać swojego organizmu. On potrafi nam wysyłać dość jasne sygnału.
RB. jak wiem dużo teraz masz wykładów dla młodzieży dzieci i dorosłych na temat zdrowego odżywiania się . Razem z mężem prowadzicie też treningi.
AM. Zgadza się. W pewnym okresie odchudzania zaczęłam sama interesować się całą biomechaniką tego tematu. Bardzo lubiłam na studiach chemię, biochemię i fizjologię. Może dlatego szybko złapałam bakcyla jeśli chodzi o dietetykę. W pewnym momencie zaświtała myśl „dlaczego to ja teraz nie mogłabym pomagać innym?”. Udało się, zdobyłam odpowiednie kwalifikacje. Obecnie trzyletnie doświadczenie w branży pozwala mi jeszcze bardziej podejść holistycznie do klienta.
Lecz niestety (albo stety) dietetyka, to dziedzina bardzo szybko rozwijająca się, cały czas uczestniczę w licznych sympozjach i szkoleniach, by jeszcze dokładniej móc przekazać zdobytą wiedzę moim podopiecznym. Sama też dużo się uczę. Na swoich prelekcjach przekazuję zdobytą wiedzę, często pracuje na swoim przykładzie. Razem z mężem prowadzimy również treningi personalne.
Chcemy uświadomić społeczeństwu, że ruch doskonale wpływa nie tylko na poprawienie jakości naszej sylwetki, ale i również świetnie działa na stres .Obecnie doszkalam się z zakresu dietetyki klinicznej, uczęszczam do Technikum masażu, a w przyszłości planuję podjąć kolejne studia, tym razem na Fizjoterapii.
Dziękuje za rozmowę i dużo informacji o zdrowiu ruchu odżywaniu i trzymam kciuki na dalsze lata Ja również bardzo dziękuję, i pozdrawiam Anna Matysiuk
materiał: Radio Biper